[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Monk zrobił dokładnie tak, jak powiedział: wszystko wyrównał.Dosłownie.Musiał chyba użyć do tego przykładnicy i poziomnicy.Moje rzeczy wciąż tu się znajdowały, tyle tylko, że trochę poprze-suwane.Wyrównane w linii do innych.Meble zostały wyśrodkowane względem jednego punktu, każdy z nich został na nowo ustawiony wobec drugiego w takiej samej, dokładnie odmierzonej odległości.Obrazy na ścianach zostały na nowo powieszone tak, że dzieliła je stała odległość.Bibeloty i ramki ze zdjęciami na stolikach i półkach zostały pogrupowane według wysokości i kształtu i odsunięte od siebie w równych odstępach.Czasopisma leżały ułożone według tytułów, a każdy tytuł według chronologii wydania.Książki Monk ustawił w porządku alfabetycznym, a następnie według rozmiaru i, jak się zorientowałam, także według roku wydania.Salon, a jak się domyślałam, zapewne całe mieszkanie, był czyściutki i wysprzątany, idealnie sterylny.Wyglądał jak model wzorcowy.Nienawidziłam czegoś takiego.- Panie Monk, wszystko w moim domu jest teraz proste, wyśrodkowane i poukładane w idealnym po-rządku.- Dziękuję ci.- Promieniał dumą, co jeszcze bardziej mnie poirytowało i rozwścieczyło.- Nie.To źle.Nie rozumie pan? Pan pozbawił mój dom charakteru i uroku.- Ależ wszystko tu zostało - zapewnił Monk.-Wszystko oprócz brudu, kurzu i połowy upieczonej na grillu kanapki serowej, którą znalazłem pod kanapą.- Ale nie ma już ani krzty rozgardiaszu — powiedziałam.— Wygląda tak, jakby mieszkały tu roboty.94— Czy to niedobrze?— Tu mieszkają ludzie, panie Monk.Osiem lat małżeństwa, dwanaście lat matkowania, to wszystko zostawia ślady.Lubię te ślady.Są dla mnie pociechą.Właśnie te fotografie na półce ustawione bez ładu i składu, ta nie przeczytana książka, wciąż otwarta na oparciu fotela, tak, nawet ta zapomniana kanapka serowa z grilla.Rozgardiasz i nieporządek to oznaki życia.Życia.— Nie mojego.W tych dwóch słowach krył się taki niewysłowio-ny smutek, że poczułam autentyczny ból.Na krótką chwilę zapomniałam o własnym rozgoryczeniu i zaczęłam myśleć.Życie Mońka polegało na wytrwałym dążeniu do porządku.Jestem pewna, że właśnie dlatego zostałdetektywem i dlatego tak znakomicie potrafi rozwikływać tajemnice morderstw.Dostrzega każdy drobiazg, który nie pasuje do całości, i umieszcza go we właściwym miejscu, dochodząc do rozwiązania.Przy-wracając porządek.Jedyną tajemnicą, której nie potrafił dotąd rozwikłać, jest ta, która leży w samym sercu jego wewnętrznego nieładu.Tajemnica morderstwa jego żony.Wszystko, co robił, sprzątanie mojego mieszkania, sprawdzanie długości sznurowadeł w butach mojej córki, to tylko namiastka idealnego porządku, który straciłwraz z odejściem Trudy.Ten porządek już nigdy nie wróci.Nie mogłam mu tego wszystkiego teraz powiedzieć.Ujęłam go tylko za rękę.— Pańskie życie to o wiele większy bałagan, niż się wydaje, prawda, panie Monk? Ja też jestem bałaganem i częścią tego życia, prawda?— Ty i Julie - powiedział Monk.-1 cieszę się z tego.95- Ja też, panie Monk.- Ostatnio właściwie dosyć się uspokoiłem.- Naprawdę?- Nie zawsze byłem taki bezproblemowy jak teraz -powiedziałMonk.—Kiedyś byłem bardzo drażliwy.- Wyobrażam sobie.- Uścisnęłam jego rękę i puś-ciłam ją.- Proszę, niech pan już więcej nic nie wy-równuje w moim domu.Skinął głową na zgodę.- Dobranoc, panie Monk.- Dobranoc, Natalie.Poszłam do swojej sypialni.Dopiero w łóżku, prawie już zapadając w sen, zdałam sobie sprawę z tego, że trzymałam go za rękę, a on nie poprosił mnie o chusteczkę.Nawet jeśli później ją umył, to przynajmniej nie zrobił tego na moich oczach.To musiało coś oznaczać.Nie wiem co, ale coś dobrego.9Monk na trzydziestym piętrze Wyrównywanie wszystkich rzeczy w domu musiało Mońka niesłychanie wyczerpać, bo w poniedziałek rano Julie udało się wstać z łóżka przed nim i w wyścigu do łazienki była o parę sekund szybsza.O szóstej niemal się zderzyli w drzwiach.— Ja pierwszy muszę skorzystać z łazienki — oznajmił Monk.— Chodzi o to małe czy o to duże?— Uważam, że konstytucja gwarantuje mi prawo nieodpowiadania na to pytanie.— Muszę tylko wiedzieć, jak długo będzie pan przebywał w łazience - wyjaśniła Julie, władczo trzymając drzwi ręką, przez którą miała przewieszone szkolne ubranie.— Nie dłużej niż zwykle.— Tak długo nie mogę czekać — stwierdziła Julie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|