[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę, napij się piwa, jest świeżo warzone i zimne.Zarabeth zauważyła, że Helgi zerknęła na siostrę, po czym natychmiast odwróciła się z powrotem.- Może chcesz tu zostać, Helgi? Poślemy gońca do twojego męża i do Magnusa.Mówił mi, że to tylko jeden dzień drogi.- Dobra z ciebie dziewczyna, Zarabeth.- Helgi westchnęła, a jej twarz powoli powróciła do zwykłego kolorytu.- Nie, wrócę do domu.Może głupia dziewczyna jest już z powrotem, chociaż wątpię.Co się stało, to się nie odstanie.- Wstała i ponownie westchnęła.Nagle, jakby właśnie przyszło jej coś do głowy, spytała: - A u ciebie wszystko w porządku, Zarabeth?Zarabeth nieświadomie zesztywniała, czekając na dalsze słowa, które musiały paść.Zimnym, pozbawionym emocji głosem Helgi powiedziała:- Czas łagodzi ból, przekonasz się.Zarabeth spojrzała w oczy starszej kobiety, w jasnoniebieskie oczy Magnusa, i wypowiedziała na głos to, co leżało jej na sercu:- Nie, nie wierzę, że coś się zmieni.Za dużo na mnie spadło, a nie mam już siły.Helgi doceniła jej szczerość.- Zbyt wiele zmieniło się w twoim życiu w krótkim czasie, zbyt wiele zaznałaś bólu, zbyt wiele niepewności.To nie ma nic wspólnego z twoją siłą czy słabością, Zarabeth.Muszę ci powiedzieć, córko, że będziesz znosiła swój ból i żal, dopóki nie pozbędziesz się poczucia winy.Nie staniesz się naprawdę żoną mojego syna, póki się z tym nie uporasz.Opowiedz mi teraz, jak sobie radzi Magnus po utracie Egilla? - Przyśnił mu się Egill żywy, ale więziony przez kogoś.Helgi dotknęła amuletu, który miała zawieszony na szyi.- Może - rzekła.- Może.Po odjeździe Helgi i jej ludzi, do Zarabeth, która stała wpatrzona w dal, podeszła ciotka Eldrid.- Dziwna jest ta historia z Ingunn.Chodzi mi o to, że Ingunn nie jest głupia.A przynajmniej nie była głupia przed twoim pojawieniem się w Malek, bo potem stała się mściwą istotą, którą z trudem poznawa-Zwykle Ingunn kieruje się zdrowym rozsądkiem.Nie, moja siostra nie zna swojej córki tak do-jej się wydaje.Tak, to dziwne.Pomimo pytań Zarabeth, Eldrid nie dodała nic więcej.Zarabeth pomyślała, że jest z niej zgorzknia-iwaczała staruszka i zabrała się za przygotowanie rzepy, którą chciała upiec razem ze śledziami, świeżo złowionymi w wodach fiordu.Następnego dnia spadł deszcz, rzęsisty, zimny, zapowiedź ostrej zimy.Zarabeth zadygotała, rozmyśla - o zimnych, ciemnych miesiącach, które muszą nadejść.Jak wtedy będzie wyglądało życie? Obserwowała ciężkie chmury, kłębiące się nad górami.Wody fiordu burzyły się i falowały.Zastanawiała się, co porabia Magnus, co czuje.Zaskoczyło ją to zain-tersowanie.Przyłapała się na tym, że ma nadzieję, iż jej mąż nie marznie i nie moknie na deszczu.Typowa reakcja żony.Bardzo typowa.Na bogów wikingów, ależ była głupia.Po południu deszcz przestał padać i wyjrzało słońce.Wszyscy odetchnęli z ulgą i wyszli na dwór.Nikt nie przejmował się ogromnymi kałużami, które pojawiły się zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz palisady.Niewolnicy wyszli w pole, kobiety zaczęły prać ubranie w wielkich drewnianych kadziach koło łaźni, a dzieci siłowały się, walczyły ze sobą i wykonywały drobne prace, jakie im powierzono.Z kuźni Rolla słychać było głośne, rytmiczne uderzenia młota.Eldrid przędła mocną lnianą nić.Powróciło wrażenie normalności.Wszystko znów wyglądało jak powinno.Ale tak nie było.Nagle Za-rabeth nie mogła znieść tego codziennego śmiechu, zwykłych żartów i rozmów, które ją otaczały.Przez bramę w palisadzie wyszła na zewnątrz i zeszła nad wodę.Nikt nic nie powiedział.Podeszła na sam brzeg.Woda nadal wirowała, ciemna i wzburzona.Spojrzała na łódkę, tę, którą wtedy zabrała, tę, z której Lotti skoczyła na ratunek Magnusowi, i poczuła, że coś się załamało w jej duszy.Było to dziwne uczucie, pozwalające jej czuć wszystko, co robiła.Ze spuszczoną głową ruszyła wzdłuż brzegu, nie dbając, dokąd zmierza.Po prostu chciała być przez chwilę sama.Nagle usłyszała szczekanie psa i rozejrzała się.Przed nią stał młody mężczyzna, wysoki, zbudowany równie pięknie jak Magnus, o pszenicznych włosach, jasnej skórze i zdumiewających, srebrzyścieniebie-skich oczach.W rękach trzymał miecz.Wpatrywał się w nią.- Twoje włosy - odezwał się wreszcie.- Nigdy dotąd nie widziałem włosów w takim kolorze, chociaż moi ludzie opowiadali mi o nich.Mówili, że są czerwone jak krew.Jej włosy! Co za głupstwa? Zerknęła na miecz.Mężczyzna sprawiał wrażenie, że jest sam.Z pewnością nie było powodu, żeby się go obawiać, przynajmniej nie teraz.- Kimjesteś?Uśmiechnął się, ukazując bardzo białe zęby.Nie spuszczając wzroku z miecza pomyślała beznamiętnie, że jest przystojnym mężczyzną.Ciekawa była, czy ludzie znajdujący się wewnątrz palisady mogli ich widzieć, a jeśli tak, to co zrobią.- Już mi się znudziło czekanie na ciebie.Mogłem zaatakować wcześniej Malek, ale nie chciałem.Tylko ty mnie interesowałaś i wygląda na to, że bogowie przyprowadzili cię do mnie.Nie wierzyłem własnym oczom, gdy zobaczyłem, jak opuszczasz bezpieczny krąg palisady.- Nie sądzę, żeby twoi bogowie mieli coś wspólnego z moją obecnością tutaj.Kim jesteś? Czemu mówisz, że cię interesuję?- Nie lubię jazgotliwych kobiecych języków ani zbyt dociekliwych pytań.Zrobił krok w jej stronę, Zarabeth krok do tyłu.Kątem oka usiłowała ocenić odległość dzielącą ją od wrót w palisadzie i zastanawiała się, czy udałoby się jej dopaść ich przed nim.- Nie uda ci się - rzucił.- Jesteś tylko kobietą i nigdy mnie nie wyprzedzisz.A teraz chcę ci się lepiej przyjrzeć.Nie zrobię ci krzywdy.Nie ruszaj się.Podszedł do niej, nie wypuszczając z prawej dłoni miecza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.