X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjąłem z kieszeni ogniste paciorki, podniosłem je wysoko i wyszeptałem zaklęcie, które pobudziło je do życia.–Zbliż się, młodzieńcze – odezwał się mój wybawiciel.– Potrzeba mi trochę więcej światła.Ujrzałem go w całej okazałości.Był żołnierzem, jak zauważyłem, oficerem.Twarz tego wysokiego, mocno zbudowanego, przystojnego mężczyzny szpeciła szeroka bliznana na podbródku.Jego zęby lśniły równie jasno jak miecz.–Proszę, mój panie – błagał Leego.– To tylko małe nieporozumienie.Jestem pewien, że potrafię wszystko naprawić – zacharczał, kiedy mój przyjaciel mocniej nadepnął mu na tchawicę.–Jak on się nazywa? – spytał żołnierz.–Leego – odpowiedziałem.– To stręczyciel.Mężczyzna pochylił się nad moim prześladowcą.–Przyjrzyj się dokładnie mojej twarzy, Leego – powiedział.– Chcę, byś ją dobrze zapamiętał.– Leego wybełkotał coś niezrozumiale i skinął głową.– Nazywam się Janosz Szary Płaszcz, ty synu dziwki – kontynuował.– Kapitan Szary Płaszcz, dla ścisłości.Podsłuchałem twoją rozmowę z tym szlachetnym młodzieńcem, więc jestem świadkiem twych niecnych gróźb.–Nie miałem zamiaru zrobić mu krzywdy – zaskrzeczał Leego.– To tylko interesy, szanowny kapitanie.–No cóż, nie każdy interes wymaga szantażu – odparł Janosz – zatem pozwól, że cię ostrzegę: jeśli oskarżysz tego młodzieńca, stanę u jego boku i przysięgnę, że każde twoje słowo jest wierutnym kłamstwem.Jeśli zaś zamierzasz go raczej zamordować, pozwól, że również wyrażę się jasno.Cokolwiek mu się stanie, znajdę cię, Leego, i będziesz mnie błagał o szybką śmierć.–Nie zrobię mu krzywdy, dobry panie – zapiszczał Leego.– Obiecuję na wszystkie świętości.–Nie bluźnij bogom – ostrzegł kapitan.Cofnął się, jakby chciał umożliwić Leego powstanie.Wsunął miecz do pochwy.Kiedy Leego oparł się na łokciach, ponownie przygwoździł go butem z wysoką cholewą, a potem chwycił go za ucho silnymi palcami.Rajfur zawył z bólu.– Aby się upewnić, że dobiliśmy targu – powiedział kapitan – wezmę sobie coś, co należy do ciebie.Ciął nożem, a Leego wrzasnął z przerażenia i bólu.Ujrzałem, że kapitan Szary Płaszcz trzyma w dłoni ucho Leego.Krew skapywała powoli na pajęczą twarz.Kapitan potrząsnął ręką, rozsiewając dokoła deszcz kropel krwi.–Jeśli tego młodzieńca spotkają w przyszłości jakieś kłopoty z twojego powodu – odezwał się – dam ten kawałek ciebie pewnej starej wiedźmie, która specjalizuje się w szczególnie ohydnych zaklęciach.Rozumiesz, co mam na myśli?–Tak, mój panie – wyjąkał Leego.–A zatem precz z naszych oczu – zakończył kapitan.Leego zerwał się z ziemi i pomknął, nie oglądając się za siebie ani razu.Kiedy zniknął nam z oczu, kapitan spojrzał na trzymany w dłoni krwawy ochłap.Roześmiał się, cisnął go daleko i z osobliwym wyrazem twarzy wytarł palce o obcisłe spodnie.– Jakbym miał pieniądze na wiedźmy – skomentował krótko.–Kapitanie – odezwałem się.– Do końca życia pozostanę twoim dłużnikiem.–Miło mi to słyszeć – odparł – bo nagle poczułem, jak potwornie zaschło mi w gardle.– Poklepał mnie po ramieniu i poprowadził z powrotem do tawerny.– Zrobisz mi wielki zaszczyt, jeśli zechcesz zwracać się do mnie jak przyjaciel.A moi przyjaciele, tych niewielu nieszczęśników, mówią na mnie Janosz.–Niech zatem będzie Janosz – powiedziałem żarliwie.– A ty nazywaj mnie Almaryk.Co więcej, jeśli pozostały mi jeszcze jakieś guziki, żeby potargować się z karczmarzem, kupię całą beczkę wina i pobłogosławimy naszą przyjaźń.– Strząsnąwszy z siebie napięcie ostatnich chwil wszedłem do karczmy dziarskim krokiem, by mężczyzna o szczurzej twarzy stojący za szynkiem mógł się dzięki nam wzbogacić.Wkrótce opróżniliśmy pierwsze kielichy.Przypominałem sobie, jak to wysłałem na tamten świat przynajmniej jednego z oprychów, raniąc też drugiego, który najprawdopodobniej nie przeżyje dzisiejszej nocy.Nie odczuwałem jednak ani winy, ani wstydu z tego powodu.Kiedy się tak zastanowiłem nad niedawną burdą, szczerze wyznałem, że moje życie nie jest warte ratowania.–Ta sprzeczka – powiedziałem – wynikła z mojego niehonorowego zachowania.Nie zasłużyłem na twoją pomoc.–Nie oskarżaj siebie zbyt pochopnie, przyjacielu – odpowiedział Janosz.– Znam ludzi pokroju Leego i śmiem wątpić, byś kiedykolwiek potrafił zachować się bardziej niegodnie niż on.–Byłem głupi – przyznałem czując, że te wypowiedziane na głos słowa mają przedziwną moc oczyszczającą.Janosz przytaknął.–Też tak uważam.Tak się zwykle dzieje kiedy mężczyzna używa do myślenia koguta zamiast mózgu – roześmiał się.– Jedna rzecz z podsłuchanej rozmowy nadal mnie intryguje.Coś na temat napoju miłosnego.Zaaplikowałeś go jego cennej dziwce? – W oczach zabłysły mu iskierki, jak wtedy sądziłem, rozbawionej ciekawości.Później dowiedziałem się, że jego zainteresowanie nie było bynajmniej przypadkowe.Spłoniłem się.–Obawiam się, że usłyszałeś prawdę.Popełniłem okropny grzech i bardzo tego żałuję.–Och, nie bądź pruderyjny.Czego tu żałować? Założę się, że ta kurewka i Leego wyssali cię doszczętnie z pieniędzy.Opowiedziałem mu wszystko, zaczynając od pierwszego spotkania z Meliną, kończąc na ucieczce z jej sypialni.Janosz był nadzwyczajnym spowiednikiem.Okazał współczucie, nie bawiąc się przy tym w nadmierny sentymentalizm.Przerywał mi tylko po to, by zapytać o jeden czy drugi szczegół, co tylko poprawiało mi humor.Czułem się, jakbym rozmawiał z dużo starszym bratem, chociaż zdawałem sobie sprawę, że ma najwyżej o jakieś pięć lat więcej ode mnie.Kiedy skończyłem, rozlał resztę wina, po czym odwrócił butelkę do góry dnem sygnalizując, że ta będzie ostatnia.–Wedle mojej opinii, Almaryku – odezwał się w końcu – ta opowieść rozpoczęła się smutno, a skończyła radośnie.Otrzymałeś lekcję, jaką wielu z nas dostaje w znacznie późniejszym wieku, jeśli w ogóle ma taką szansę.Zapomnij o tej kobiecie.Zapomnij o upokorzeniach.Zapewniam cię, że będzie z tego materiał na świetną opowieść, którą po latach podzielisz się ze swoimi synami.Przynajmniej dzisiejszej nocy dzielnie się spisałeś.A teraz koniec z tym wszystkim.Podziękowałem mu, ciągle nie przekonany, czy tak łatwo uda mi się zmazać swoje grzechy.Janosz wzniósł toast:–Za nowego Almaryka Antero.Niechaj jego przyszłe przygody będą choć w połowie tak przyjemne.– Stuknęliśmy się kielichami i spełniliśmy toast do ostatniej kropli.Kiedy postawiliśmy naczynia z powrotem na stole, dostrzegłem, że Janosz przypatruje mi się w zadumie.– Myślę, że tej nocy moja fortuna również uległa zmianie, Almaryku – wyznał szczerze.– Czyż nie spotkałem rudowłosego? A czyż nie jest to jeden z najszczęśliwszych znaków, jakie dostrzegają prorocy w swych kryształach?–Mam nadzieję, że tak jest – odparłem.– Obawiam się jednak, że dla ich właściciela nie są aż tak szczęśliwym znakiem.Janosz roześmiał się głośno swoim dudniącym głosem, o którym już wcześniej wspominałem.–To zagadka warta największego z magów – powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.