[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Watutin wstał i wyprostował bolące plecy.Ubocznym skutkiem tej metody był poszarpany rozkład dnia samych oficerów śledczych.Jego też: właśnie minęła północ, w ciągu ostatnich zaś trzydziestu sześciu godzin spał tylko siedem.Ale przynajmniej wiedział, która godzina, jaki dzień tygodnia, jaka pora roku.Filitow natomiast na pewno nie wie.Pochylił się nad wziernikiem i zobaczył, że więzień skończył jeść kaszę z miski.— Dawać go tu — rozkazał pułkownik Klementi Władimirowicz Watutin.Poszedł do łazienki i przemył twarz zimną wodą.Spojrzał w lustro i doszedł do wniosku, że nie musi się golić.Potem doprowadził mundur do porządku.Jedynym stałym elementem rozpadłego na kawałki świata więźnia miała być twarz i postawa przesłuchującego.Watutin nawet ćwiczył przed lustrem spojrzenie: dumne, aroganckie, ale i współczujące.Teraz był zadowolony z tego, co zobaczył.To zawodowiec — określił swoje odbicie w lustrze.Nie barbarzyńca, nie degenerat, tylko sprawny człowiek wykonujący trudną, acz niezbędną robotę.Gdy więzień wszedł do pokoju przesłuchań, Watutin jak zawsze siedział.Nieodmiennie wydawał się czymś zajęty, potem na dźwięk otwieranych drzwi z niejakim zdziwieniem podnosił głowę, jakby chciał powiedzieć: „Ach, to znowu wy?”.Teraz zamknął skoroszyt i włożył go do teczki.Filitow usiadł naprzeciw niego.To dobrze — pomyślał Watutin, nie podnosząc wzroku — badanemu nie trzeba mówić, co ma robić.Jego umysł skupia się na jedynej jego rzeczywistości, na Watutinie.— Mam nadzieję, że spaliście dobrze? — zapytał Filitowa.— Dość dobrze — padł odpowiedź.Oczy starego człowieka były zamglone, a ich błękit nie miał już owego blasku, który Watutin tak podziwiał w czasie pierwszego przesłuchania.— Żywią was chyba dobrze?— Jadałem już lepiej.— Nikły uśmiech, zdradzający jeszcze nieco oporu i dumy, lecz już nie tak wiele, jak mu się wydawało.— Ale bywało i gorzej.Watutin beznamiętnie szacował siły więźnia: osłabły.Wiesz — pomyślał pułkownik — wiesz, że musisz przegrać.Wiesz, że to tylko kwestia czasu.Widzę to — mówił jego wzrok, szukając i znajdując słabość w oczach tamtego.Filitow starał się nie ugiąć, jego odporność była jednak nadszarpnięta i pod wpływem spojrzenia Watutina coś w nim zaczęło pękać.Wiesz, że przegrywasz, Filitow.* * *O co tu chodzi, Misza? — coś w nim pytało.On ma czas, on włada czasem.Użyje wszystkiego, by cię zniszczyć.Wygrywa.Wiesz o tym — podszeptywała mu rozpacz.Powiedzcie mi, towarzyszu kapitanie, dlaczego zadajecie sobie takie głupie pytania? Dlaczego musicie sobie wyjaśniać, że jesteście mężczyzną? — zapytał znajomy głos.— Od Brześcia po Wiaźmę wiedzieliśmy, że przegrywamy, ale nigdy się nie poddałem.Wy także.Jeżeli potrafiliście odeprzeć armię niemiecką, to z pewnością jesteście w stanie przeciwstawić się temu zniewieściałemu mieszczuchowi czekiście!Dziękuję wam, Romanow.Jakże wy sobie kiedykolwiek radziliście beze mnie, kapitanie? — rozległ się chichot.— Mimo całej waszej inteligencji bywacie bardzo głupi.* * *Watutin zauważył, że coś się zmieniło: oczy rozbłysły, a przygarbione plecy wyprostowały się.Co cię podtrzymuje? Nienawiść? Czy aż tak nie znosisz państwa za to, co przydarzyło się twej rodzinie… czy też jest to coś całkiem innego…?— Powiedzcie mi — zaczął Watutin — powiedzcie, dlaczego nienawidzicie ojczyzny.— Ależ skąd! — odpowiedział Filitow.— Zabijałem dla ojczyzny.Przelewałem krew za ojczyznę, paliłem się dla ojczyzny.Lecz nie robiłem tego wszystkiego dla takich, jak wy.— Mimo osłabienia jego oczy płonęły pogardą.Watutin nie zareagował.Byłem blisko, ale coś go zmieniło.Jeżeli uda mi się dojść co, Filitow, będę cię miał! Watutin nie mógł się oprzeć poczuciu, że już ma to, czego szukał.Sztuka polegała na tym, by to określić.Przesłuchanie trwało.Mimo że Filitow stawiał teraz opór, może oprze się jeszcze następnym razem, czy nawet parę następnych razy, Watutin wysysał z więźnia energię fizyczną i emocjonalną.Obaj o tym wiedzieli.To tylko kwestia czasu.Co do jednego wszakże obaj byli w błędzie.Uważali, że Watutin włada czasem, zapominając, że to czas jest najwyższym władcą człowieka.* * *Gierasimow był zaskoczony najnowszą pilną informacją z Ameryki, wysłaną przez Płatonowa.Otrzymana depesza zwracała uwagę na przeznaczony tylko dla niego meldunek, idący pocztą dyplomatyczną.To było doprawdy niezwykłe.KGB, bardziej niż inne organy wywiadu, nadal wykorzystywała system jednorazowych bloków szyfrowych.Teoretycznie nie sposób go było złamać, chyba że znało się samą sekwencję szyfrowania.Metoda ta była powolna, ale pewna, na tym zaś KGB najbardziej zależało.Poza taką drogą przekazywania informacji istniał jednak także inny system: każda większa placówka miała swój szyfr specjalny, bez nazwy, służący do bezpośredniej łączności między rezydentem a przewodniczącym.Płatonow zajmował stanowisko znacznie ważniejsze, niż przypuszczało CIA: był szefem rezydentury w Waszyngtonie.Kiedy nadszedł szyfrogram, dostarczono go wprost do biura Gierasimowa.Przewodniczący nie wezwał swego osobistego szyfranta, kapitana o nienagannych referencjach: osobiście odszyfrował pierwsze zdanie — było to ostrzeżenie o „śpiochu”.KGB nie miało własnego terminu na zdrajcę w swoich szeregach, ale wyżsi rangą oficerowie znali określenie używane na Zachodzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.