[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobiło się przez was cholernie głośno w chałupie.–Co tam dłubiesz?–Terrarium dla żółwi.Mitchellowi opadła szczęka.–Słucham?Ojciec się uśmiechnął.–Żartuję sobie.Twoja siostra przekazała mi kilka twoich e-maili.Tyle wolnego czasu spędziłeś ze mną w tym warsztacie, a teraz strugasz jakieś domki dla piesków i żółwi?–Niedawno zrobiłem całkiem ładny mebel dla dowódcy mojej kompanii.Skrzynię, w której będzie mógł przechowywać pamiątki z wojska.Nawet ją wyrzeźbiłem.–Ja również pracuję nad ładną skrzyneczką.Zaoszczędzi wam kupę kasy, kiedy wykituję.–O czym ty mówisz? Chyba nie… budujesz własnej trumny?Otworzył szeroko oczy.–Ależ tak.–Tato, czy chcesz mi coś przez to powiedzieć? Myślałem, że twoje badanie wysiłkowe dobrze wyszło.–Oczywiście.–To co ty wyprawiasz? Tommy bierze jutro ślub.Czy myślisz, że…–Myślę o waszej mamie.Tęsknię za nią.To wszystko.I jestem bardzo szczęśliwy z powodu twojego brata.–Nie uważasz, że to troszkę dziwne?–Dziwne? Raczej rozsądne.Zaoszczędzimy kasę, a ja odejdę w wielkim stylu, w trumnie, którą sam zrobiłem.–Skoro tak mówisz… – Mitchell podszedł do ojca i uścisnął go niezręcznie.– W domu przygotowują gulasz – zmienił temat.–Wiem.Zjemy, wypijemy i opowiesz nam o swoich misjach.Może spotkałeś jakąś piękną dziewczynę, która była podwójną agentką?Mitchell się zaśmiał.–Tato, to nudne jak flaki z olejem.–Powiedzmy.Ale, gdy już mowa o pannach… Wiesz, że narzeczona Tommy’ego zatrudniła księgową i zaprosiła ją na ślub.–A co ja mam do tego?–Bo to Kristin.–Coś takiego…–Nie widziałeś jej od bardzo dawna.–Myślę, że ona wcale tego nie przeżywa.–Cokolwiek między wami zaszło, przeminęło z wiatrem.Ciągle jest samotna.Pracuje też na siłowni jako instruktor od czegoś tam.–Skąd wiesz? Rozmawiałeś z nią?–Rozliczała mi w tym roku podatki.Przydała się.–Tato, wiesz, jak to jest.Nic z tego nie wychodzi.–Może któregoś dnia.Chyba jestem samolubny, Scott.Co mogę ci powiedzieć? Może się w niej zakochasz, zostawisz wojsko i wrócisz do domu, żeby twój staruszek mógł się nacieszyć kilkoma latami ze swoim pierworodnym synem.–Taki masz plan?Ojciec poruszył brwiami, zmarszczył je i spojrzał na butelkę Scotta.–A ty przychodzisz tu tylko z jednym piwem?–Daj spokój, tato.Chodźmy.Swoją trumnę możesz robić kiedy indziej.–Dobra, ale na weselu nie ignoruj Kristin.Zatańcz z nią.Porozmawiaj.Mitchell skinął niechętnie głową.–Postaram się.Mam nadzieję, że obejdzie się bez rozlewu krwi.ROZDZIAŁ 15Posiadłość MitchellówPiąta AlejaKingstown, Ohiopaździernik 2011Rozmowa przy obiedzie skupiła się głównie na Tommym, który był na tyle mądry, by wyprawić swój wieczór kawalerski tydzień przed ślubem.Trzeźwiał potem trzy dni, o czym poinformowano Scotta.Dobrze, że nie wrócił do domu z nowymi tatuażami, tylko z gigantycznym kacem.Po gulaszu wypili kawę i zjedli trzywarstwowy tort czekoladowy, który, jak twierdziła Jenn, ważył prawie dwa i pół kilo.Mitchell unikał odpowiedzi na pytania o wykonywaną przez siebie pracę.Powiedział tylko, że nie jest to tak piękne, jak sobie wyobrażają.W końcu położyli się spać.Mitchell miał spędzić noc w swoim starym pokoju.Zgodnie z jego przewidywaniami, tata niczego tam nie zmienił.Na pomiętych, wyblakłych plakatach, wiszących na przeciwległej do drzwi ścianie, widnieli Metallica i Michael Jordan.Konsola do gier Atari 2600 leżała na starym, zakurzonym zenicie Mitchella.Plakat rekrutacyjny z Wujem Samem wciąż był przypięty pinezkami do ściany nad łóżkiem.Tata nie tknął zresztą pokoju żadnego ze swoich dzieci.Zapewne dzięki tym wszystkim pamiątkom nie czuł się tak samotny.Jenn sprzeczała się z nim o to od lat.Chciała, żeby pozbył się staroci, sprzedał chałupę i kupił mały domek na Florydzie.Tata nie miał najmniejszego zamiaru tego robić.Zostało mu jeszcze parę lat do emerytury.Mając pracę i swój warsztat, był zbyt zajęły, żeby o tym myśleć.Nawet kolekcja komiksów Mitchella leżała w plastikowych skrzynkach po mleku w jego szafie.Przeciągnął palcem po stosie i wyciągnął Sierżanta Rocka, a potem The Num Marvella.Położył je na nocnym stoliku.Rozebrał się do bokserek i koszulki.Siadł na łóżku i rozejrzał się dokoła.Kiedy był małym chłopcem i spał w tym pokoiku, nigdy nie przypuszczał, że będzie podróżował po całym świecie.Był chłopakiem z małego miasteczka, który wstąpił do armii, bo nie miał pieniędzy na studia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|