[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pogodin słuchał, nie przerywając.–No dobrze, więc powiem moim zwierzchnikom, że nic z tego, bo nie wykazujesz skruchy i w razie czego, za odpowiednią opłatą zrobisz to samo.–Nic takiego nie mówiłem.Tak nie było, a i teraz tak nie jest.–Nie jest – potwierdził Pogodin, celując w niego papierosem – bo teraz twoi przyjaciele już gryzą ziemię, a i tobie kostucha w oczy zagląda.– Pochylił się, zaglądając Wołkowowi prosto w oczy, przy czym wydmuchał dym z obu nozdrzy.– Ale to się może zmienić.Po co się wybierałeś do Sankt Petersburga?–Chciałem się spotkać z drugim agentem Anglika.Nie wiedziałem, że już nie żyje.Pogodin uderzył go w twarz na odlew.–Co ty mi tu za ciemnoty wciskasz? Nie miałeś się tam z nikim spotykać, ani z Anglikiem, ani z jego agentem.Partacz to z niego może był, ale nie idiota.Przecież nie mógł ci przedstawić innych agentów, no co ty? Poza tym, DI 6 już wiedziało, że oni nie żyją, a ty nie nosiłeś tego telefonu dla dekoracji, co? Zresztą, kiedy chcieliśmy go użyć, nie działał.Pewnie ten raptus ze Specnazu zabrał się do tego zbyt szybko.Najpierw trzeba pewnie wprowadzić osobisty kod, nie?Wołkow nie odpowiedział.–Pewnie, że tak – ciągnął Pogodin.– Zresztą w naszych jest tak samo.– Zaciągnął się papierosem.– Dobra, a więc jechałeś na spotkanie.Z kim?Wołkow patrzył przed siebie niewidzącym wzrokiem.Przerażenie mieszało się w jego głowie ze wstydem, że wymyślił tak durną bajeczkę.Wiedział, co teraz będzie, wiedział do czego zmierza Pogodin i co gorsze, wiedział, że stoi przed strasznym wyborem.–Nie wiem – powiedział wreszcie.– Miałem…–No, dalej!Wołkow głęboko odetchnął.–Miałem tam pojechać, skontaktować się z centralą i czekać na dalsze rozkazy.–A oni mieli cię potem ewakuować do Finlandii?–Takie odniosłem wrażenie.Pogodin przez chwilę milczał, w zamyśleniu wypuszczając dym.Po chwili wyprostował się, odszedł od stołu, a potem wrócił i znowu oparł się o jego krawędź.–Będę z tobą szczery, Wołkow.Jedynym sposobem, w jaki możesz się choć trochę zrehabilitować, jest to, żebyś nam pomógł dowiedzieć się więcej o organizacji brytyjskiej siatki.Czy chcesz pojechać do Sankt Petersburga zgodnie z planem i pracować dla nas, zamiast dla wroga?–A co ma do tego moja chęć? Kiedy się to wszystko zaczęło, przystawiliście mi lufę do głowy.–I skończymy w ten sam sposób, jeżeli nie będziesz dla nas pracował – przekonywająco chłodnym głosem odparł Pogodin.Wołkow spojrzał na słup dymu wznoszący się pod sufit z papierosa rozmówcy.Przez chwilę próbował sam siebie przekonać, że to, co zrobi, będzie wypływać z poczucia patriotyzmu.Nic z tego.W tej chwili czuł jedynie strach.–Tak – odpowiedział w końcu na pytanie Pogodina.– Pojadę do Sankt Petersburga i będę współpracował.Z własnej woli.Pogodin spojrzał na zegarek.–Mamy zarezerwowany przedział.Poszło nam bez zbędnych ceregieli, więc nie będzie trzeba zatrzymywać pociągu.– Spojrzał na Wołkowa i uśmiechnął się.– Jedziemy, oczywiście, razem.I nam nadzieję, że nasza współpraca będzie się układać pomyślnie nawet wtedy, gdy nie będę miał w ręku pistoletu.Mimo łagodnego spojrzenia, w jego głosie słychać było wyraźnie ton groźby.Wołkow był wciąż zbyt roztrzęsiony, by odpowiedzieć.Nie chciał, by inni ginęli przez niego, choć zdawał sobie sprawę, że każdy, kto wchodził do tej gry, wiedział, na co się decyduje.Tak jak i on.Po drodze do samochodu doszedł do wniosku, że ma dwa wyjścia.Jednym było przyjęcie warunków Pogodina i w rezultacie łatwa, szyba t bezbolesna śmierć.Drugim była próba walki i odzyskania honoru, który stracił we własnych oczach, godząc się na ten wyjazd.31¨ Poniedziałek, 10.05 – BerlinCiężki, opasły Iliuszyn Ił-76T był rosyjskim samolotem transportowym, wprowadzonym do użytku w połowie lat 70 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.