[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale miał przynajmniej pneumatyczne komory wypornościowe.Gdyby okręt został mocno uszkodzony, komory utrzymałyby go na powierzchni.Nurkowie zeszli pod wodę jeszcze przed świtem i rozmieścili komory w rufowej części „Hosanny”.Akcja była utrudniona z powodu ciemności.Porucznik Kumar wolał jednak nie dopuścić, by jacht osiadł głębiej.Kompresor po kolei napełniał komory powietrzem.Gdy stanęła szósta, rufa „Hosanny” przebiła taflę morza.Wraz z jachtem na powierzchni pojawiło się coś, czego nikt się już nie spodziewał.Było to ciało.Nurkowie wyłowili zwłoki.Kumar przeszedł do kabiny, w której trzymano uratowanych marynarzy.Poprosił Marcusa Darlinga, aby zidentyfikował ciało, znajdujące się w izbie chorych.Marcus zbladł, gdy ujrzał leżące na wózku zwłoki.- Kto to jest? - spytał Kumar.- Kapitan Kannaday - powiedział cicho Marcus.- Czy należał do układu?- Początkowo tak.Ale potem.coś się stało.- Co takiego?- Zmienił się.Przeciwstawił się Hawke’owi.- Rozumiem.- Kumar skinął na sanitariusza, który w chwilę potem podał mu coś zawiniętego w biały ręcznik.Porucznik odwinął go i pokazał przedmiot Marcusowi.- Znaleźliśmy to zaplątane w liny.Czy to własność Kannadaya?- Nie - odpowiedział Marcus.- To broń Hawke’a.- Cóż to takiego?- Womera.Służy do miotania grotów.- To by wyjaśniało pochodzenie ran na jego ciele - wtrącił się sanitariusz.- Panie Darling, czy na pokładzie doszło to walki?- Nie wiem - odparł Marcus.- Byłem wówczas razem z innymi w wodzie.Kumar zakrył womerę i odłożył na wózek.- Zdaje się, że pan Hawke zapracował sobie na kolejny zarzut, tym razem o morderstwo.Marcus zachichotał.- Zabawne.Hawke był zawsze taki ostrożny.Oni wszyscy byli ostrożni.- Wystarczy, że jednego ruszy sumienie, żeby wszystko wzięło w łeb.Zawiedzie wówczas każdy, nawet najbardziej przemyślany plan - obwieścił Kumar.- A to się poszczęściło kapitanowi - stwierdził Marcus.- Chciał być bogaty, a jest martwy.Kumar spojrzał z pogardą na stojącego obok mężczyznę.- Bez wątpienia mu się poszczęściło.Buddyzm naucza, że czasem cenniejsza jest chwila, dobra chwila, niż długie życie w nieprawości.Czas i przestrzeń są pełne dobrych wibracji.- Dziękuję za lekcję - powiedział Marcus.- Właściwie, panie Darling, to była rada.- Czyżby?- Owszem.Mamy podstawy przypuszczać, że był pan jednym z ludzi, którzy ostrzelali załogę sampana - oznajmił Kumar.- Co takiego? Ja nawet nie umiem strzelać!- Opowie pan o tym śledczemu z Changi, singapurskiego więzienia o zaostrzonym rygorze.- Changi? Przecież nie zakujecie mnie w dyby?! - Marcus przestraszył się.- Konsultowałem się ze swoim przełożonym, który jest w kontakcie z przedstawicielami pańskiego rządu.Uznali oni, że mamy prawo ustalić, czy popełnił pan przestępstwo.- To nie tak! - krzyknął Marcus.- Żądam adwokata!- Zostanie panu przyznany, choć może upłynąć kilka dni, zanim go pan zobaczy - stwierdził Kumar.- Sądy w Singapurze są bardzo zapracowane.- Chodzi mi o jednego z adwokatów stryja!- O ile mi wiadomo, wszyscy oni będą bardzo zajęci - powiedział Kumar z udaną troską.- Mogę jednak zaproponować pewien kompromis.Marcus spytał, co porucznik ma na myśli.- Proszę nam powiedzieć, dla kogo pracował kapitan jachtu.Jeśli pan to zrobi, odstawimy pana do Cairns - obiecał Kumar.- Sądziłem, że chodzi o strzelanie do sampana - przypomniał Marcus.- O to także.- Ty wściekły sukinsynu!- Tylko nie wściekły - mruknął Kumar.- Przynajmniej na razie.Marcus pieklił się jeszcze przez chwilę po czym stwierdził, że musi się zastanowić.Jednak już w drodze powrotnej do kabiny zgodził się współpracować z Kumarem.Porucznik skontaktował się z Loh i oznajmił, że jego pogawędka z Marcusem Darlingiem przyniosła pożądane efekty.Młody człowiek był skłonny do współpracy.Kumar powiedział też Loh, że znaleźli prawdziwego Petera Kannadaya.W izbie chorych sanitariusz oczyścił zwłoki z wodorostów.Usuwał je delikatnie, posługując się długą pęsetą i wacikami.Potem przykrył ciało czystym prześcieradłem.To wszystko, co mógł zrobić.Nie wolno go było dotykać aż do sekcji, która miała być przeprowadzona na lądzie.Zgasił światło i zamknął drzwi.Miał za sobą długą noc.Musiał teraz odpocząć.Kapitan Peter Kannaday został zupełnie sam.Wciąż znajdował się na morzu, które było jego żywiołem.I osiągnął wreszcie to, o czym ostatnio marzył.Ukojenie.ROZDZIAŁ 80Darwin, Australia, Niedziela, 7.46Lee Tong nigdy nie poczuł się źle ani nie stracił orientacji na morzu.Nawet podczas pierwszego rejsu na starym drewnowcu.Teraz znajdował się na lądzie i każdy ruch przyprawiał go o mdłości.Jedyne, na co mógł sobie pozwolić, to miarowy, krótki oddech.Dziwiło go to, bo zarazem odczuwał głód.Młody mężczyzna nie mógł sobie przypomnieć, kiedy jadł ostatni posiłek.Właściwie Tong pamiętał niewiele.Tylko to, że zbliżali się do jachtu, i że został postrzelony.Potem nastąpiła eksplozja, po której nie pamiętał już nic.Zdaje się, że teraz znajdował się w szpitalu.Widział biało-żółte ściany i jakiś wielki parawan.Nieznani ludzie wchodzili i wychodzili, ale on nie wiedział, kim są, ani co mówią.Właściwie prawie się nie przyglądał i prawie nie słuchał.Wolał leżeć w chłodnym łóżku i co chwilę zapadać w drzemkę.W półśnie przypominał sobie czasy swej młodości, o których teraz mógł tylko marzyć.Jego przyszłość nigdy nie wyglądała zbyt różowo.Jednak w czasach, gdy pływał po oceanie z ojcem, przynajmniej miał jakąś nadzieję.Miło było wspominać, trudniej było żyć wśród niepowodzeń.W chwilach, kiedy się budził, desperacko pragnął, by tamte czasy wróciły.Chciał zacząć wszystko od początku.Ale rzeczywistość wypierała marzenia.On był tutaj, a nadzieja gdzieś daleko, nieuchwytna.Ludzie nie dostają drugiej szansy.- Lee Tong.Mężczyźnie wydało się, że ktoś zwrócił się do niego po imieniu.Głos był stłumiony, ale brzmiał inaczej niż głosy w jego snach.Ktoś stojący w nogach łóżka patrzył na niego.Była to kobieta.Miała ciemniejszą twarz od innych, ale także nosiła maskę i fartuch.Przez jego ledwo rozwarte powieki wyglądała jak zjawa, spowita lekką poświatą.- Słyszysz mnie? - spytała.Mówiła po malajsku.To było cudowne.Kiwnął głową tylko raz.Starał się jak najmniej poruszać, by nie wywołać jeszcze większych mdłości.- W porządku - odrzekła kobieta.- Jestem major Monica Loh z Singapurskiej Marynarki Wojennej.Cierpi pan na chorobę popromienną.Promieniowanie pochodziło z jachtu, który został przez was zaatakowany.Rozmawiałam z pańskim lekarzem.Wyjdzie pan z tego cało.Czy pan mnie rozumie?Tong ponownie kiwnął głową, jeszcze wolniej niż przedtem.Mdłości lekko ustąpiły.Otworzył oczy nieco szerzej.Poświata znikła i wyłonił się obraz zwyczajnej kobiety.- Panie Tong, jest pan jedynym członkiem załogi sampana, który przeżył wybuch - kontynuowała.- Potrzebne nam są pańskie zeznania na temat strzelaniny.Chcemy, aby powiedział pan nam wszystko, co zdołał zapamiętać.- Kobieta zrobiła kilka kroków wokół rogu łóżka.- Ale nie dlatego tu jestem.Wiem, co pan tam robił.Nie możemy panu jednak niczego udowodnić.Mimo to chciałabym ustrzec pana przed zajmowaniem się jakąkolwiek nielegalną działalnością w przyszłości.Kiedy zostanie pan zwolniony ze szpitala, chciałabym się z panem spotkać w sprawie pracy w charakterze cywilnego pracownika marynarki wojennej.Może pan zostać przeszkolony do pracy w pionie technicznym lub administracyjnym.Mam nadzieję, że rozważy pan moją propozycję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|