[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na to nawet Jamie stracił głos.Wyszedł, a ja przez całą noc siedziałam na schodkach ganku, to płacząc, to wściekając się na myśl o zmęczonym i rozczarowanym Jamiem w hotelowym pokoju.Ciotka i wujek usiłowali mnie namówić na zmianę uczelni, ale moi rodzice postąpili bardzo mądrze.Choć zmarli tuż po czterdziestce, zapisali mi środki na studia wraz z zastrzeżeniem, że pieniądze mają być przeznaczone„na college, uniwersytet czy inną placówkę wyższej edukacji, jaką wybierze Laurel".Kiedy jesienią wyjeżdżałam z Toledo, zabrałam ze sobą wszystkie swoje rzeczy.Wiedziałam, że już nie wrócę.Jamie oświadczył mi się latem po trzecim roku studiów.Ustaliliśmy datę ślubu na następny czerwiec.Prowadziłam z wujostwem sporadyczną korespondencję, ale zaproszenie na ślub, które im wysłałam, pozostało bez odpowiedzi, a mnie to wcale nie przeszkadzało.Nie tęskniłam za nimi - już wrosłam w rodzinę Lockwoodów i znałam pannę Emmę i Tatę L.lepiej niż ciotkę Pat i wujka Guya.Tata L.był na ogół wcieleniem dobroci, cichym mężczyzną z niezwykłą smykałką do handlu nieruchomościami.Panna Emma nie przeżyłaby bez trzech lub czterech whisky z cytryną i trzcinowym cukrem, wypijanych późnym popołudniem, ale o ile wiedziałam, nikt nie wspominał słowem o jej piciu.Należała do tych osób, których nastrój poprawia się z każdym łykiem.Marcus był uroczy i słodki, miałjednak autodestrukcyjne tendencje.Umiał manipulować rodzicami i Jamiem.Już dawno uznano go za trudne dziecko, a on robił wszystko, żeby zasłużyć na tę etykietkę.Wylądował w szpitalu z wybitym barkiem, bo był tak pijany, że spadł z deski.Oberwał od ojca dziewczyny, którą odprowadził do domu za późno - o dwanaście godzin.I do mojego ślubu dwa razy aresztowano go za jazdę po pijanemu.Za pierwszym razem kaucję za niego zapłacił Tata L.Za drugim Jamie zajął się tym tak dyskretnie, że rodzice niczego nie zauważyli.Marcus wystawiał empatię brata na prawdziwą próbę.Ale kochałam wszystkich Lockwoodów, razem z ich wadami.W tamtych czasach byłam tak szczęśliwa i rozradowana, że nie musiałam już liczyć od tysiąca do jednego, żeby zasnąć.Pobraliśmy się tydzień po tym, jak zostałam dyplomowaną pielęgniarką.Tata L.dał nam prezent, którego się100101nie spodziewaliśmy: Morskiego Strażnika, okrągłą chatkę na plaży, moją najbardziej ulubioną ze wszystkich jego posiadłości.Zaczęłam pracować w gabinecie pediatrycznym w Sneads Ferry, gdzie zakochiwałam się w każdym dziecku, które przekraczało jego próg.Biorąc je w ramiona, tęskniłam za własnym.Czułam presję instynktu macierzyńskiego pod każdym względem - biologicznym,emocjonalnym, psychicznym.Chciałam urodzić dziecko Jamiego.Chciałam je karmić, kochać i wychować z miłością, jaką obdarzali mnie rodzice.Nie miałam już własnej rodziny.Chciałam ją stworzyć z Jamiem.Ja pracowałam w gabinecie, a tymczasem Jamie porzucił stolarstwo i wyrobił sobie licencję agenta handlu nieruchomościami.Zajął się zarządzaniem posiadłościami ojca i wstąpił do ochotniczej straży pożarnej w Surf City.Nawet ściął włosy - radykalna zmiana, do której nie od razu się przyzwyczaiłam -i kupił samochód, choć nigdy nie pozbył się motocykla.Mieszkanie na wyspie w latach osiemdziesiątych było fantastyczne.Wracając z pracy, wstępowałam do portu w Sneads Ferry, gdzie kupowałam świeże krewetki lub ryby, a następnie jechałam do raju.Kiedy było ciepło, otwierałam wszystkie okna w chatce i wpuszczałam do pokojów szum morza.Robiliśmy obiad razem.Te czasy będą zawsze żyły w moim sercu, choć nie trwały długo.Nigdy nie zapomnę ich spokojnego rytmu.Wiedziałam, że Jamie nigdy nie przestał myśleć o kościele, więc nie zdziwiłam się, kiedy spytał ojca, czy może zbudować małą kaplicę nad zatoką.Tata L.parsknął śmiechem.- Pierwszy sztorm zmyje ci ją do morza - powiedział, ale pozwolił.Nie potrafił niczego odmówić swojemu ulubionemu synowi.Zaprzyjaźniliśmy się z innymi stałymi mieszkańcami wyspy oraz Sneads Ferry.Trzem czy czterem spodobał się102pomysł Jamiego i zgodzili się mu pomóc w budowie.Tata L.zaproponował, żeby fundamenty i ściany wznieść z betonu, jak wieże Operacji Trzmiel, które znosiły wszystkie kaprysy Matki Natury.Jamie zbudował swoją kaplicę w kształcie pentagonu z wieżyczką, by nie można jej było wziąć za nic innego z wyjątkiem świątyni.We wszystkich ścianach ciągnęły się panoramiczne okna.Jamie zrobił grube drewniane okiennice, którymi można było osłonić szyby, gdy nadciągała brzydka pogoda.Przez te lata wiatr cztery razy przewracał wieżę, ale żadne okno nie ucierpiało aż do huraganu Fran w 1996 roku.A nawet wtedy betonowe ściany kaplicy oparły się zniszczeniom i wznosiły się na plaży jak gigantyczny zamek z piasku.W kaplicy nie było ołtarza, żadnego wyróżnionego miejsca, w którym kapłan mógłby głosić kazanie.Tak życzył sobie Jamie.Miał stanowić jedność z kongregacją.Marcus, który nadal mieszkał z rodzicami i chodził do college'u, przyjechał, by pomóc zbudować sosnowe ławki, choć nigdy w pełni nie przekonał się do tego pomysłu.Ławki tworzyły koncentryczne pentagony.Tata L.wypalił na wielkiej, wyrzuconej przez morze desce napis „Kaplica Wolnych Poszukiwaczy", a Jamie zawiesił ją na wbitym głęboko w piasek słupie przed drzwiami wejściowymi.Jamie pragnął się nie wyróżniać spomiędzy kongregacji, ale został wybrany kimś w rodzaju pastora.Na ostatniej stronie gazety zauważył reklamę i za trzydzieści dolarów kupił certyfikat, ogłaszający go pastorem Postępowego Kościoła Ducha.Nie brał tego poważnie.Sądził, że to dość zabawne, ale dzięki temu ludzie, którym podobała się jego wizja, mogli go nazywać wielebnym, a to miało dla nich znaczenie.Postanowiliśmy z Jamiem zaczekać z dziećmi do zbudowania kaplicy.Ledwie ostatnia ławka stanęła na miejscu, przestałam brać pigułki.Pediatra, u którego pracowałam, ostrzegł mnie, że po kilkuletnim braniu pigułek będę103musiała trochę poczekać, ale chyba natychmiast zaszłam w ciążę, po paru tygodniach poczułam, że w moim organizmie coś się zmieniło.I rzeczywiście, test ciążowy, który zrobiłam w gabinecie, byłpozytywny.Zdołałam to zachować w tajemnicy aż do wieczora, kiedy razem z Jamiem zrobiliśmy to, co lubiliśmy najbardziej: otuliliśmy się ciepło - był październik - i położyliśmy się za chatką na plaży.Owinięci w koce, leżeliśmy jak w dwóch kokonach, z wełnianymi czapkami na głowach, wpatrując się w zadowolonej zadumie w jesienne niebo.- Tam jest jedna - odezwał się Jamie, wskazując północ.Usiłowaliśmy odróżnić satelity od gwiazd.- Gdzie? - Spojrzałam w stronę, którą wskazywał.Rozpoznałam jedyny znany mi gwiazdozbiór -Pegaza.- Spójrz na południowy wschód od Pegaza.I przyjrzyj się uważnie.- Masz rację.- Poszłam wzrokiem za powoli przesuwającym się na północ światełkiem.Niebo za domem było zawsze usiane gwiazdami, zwłaszcza na jesieni i w zimie, kiedy mieliśmy północny kraniec wyspy niemal wyłącznie dla siebie.Szum fal brzmiał w naszych uszach jak muzyka.Nagle świadomość, że moje życie stało się cudowne, zaparła mi dech w piersiach.Mieszkałam w najpiękniejszym miejscu na ziemi, w okrągłym domku z bajki, z mężczyzną, który kochał mnie równie mocno, jak ja jego.Pomyślałam o malutkim zlepku komórek, który będzie naszym dzieckiem, o tym, że mój brzuch szybko stanie się wypukły niby kopuła nieba nad nami.Pomyślałam o tym, że nasze dziecko - dzieci - i ich dzieci kiedyś będą leżeć na tej plaży i patrzeć na te same gwiazdy, słuchając szumu tego samego morza.I nagle to wszystko stało się ponad moje siły.Zaczęłam płakać.- Hej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.