[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.).Mur zaczął się kruszyć.Walczyłem, a nagły lęk przyspieszył rytm serca.Przeciwstawiałem się działaniu trucizny we krwi, ale walka sprawiała, że stałem się bardziej bezbronny, podatny.Nie wolno mi przegrać, nie mogę.Ode mnie zależy ludzkie życie.Muszę walczyć.Mur runął, pęd krwi porwał mnie.Dryfowałem.To było przyjemne.Dryfowanie przeszło w sen.Łagodny, mroczny sen.Zacząłem śnić.We śnie znów byłem w magazynie portowym w Burnham.Noc, księżyc w pełni.Miałem na sobie swój płaszcz, czarną koszulę i dżinsy, czarne cichochody, doskonałe do.No tak, do cichego chodzenia, skradania się.Michael stał obok, jego oddech parował w zimowym powietrzu.Był w pełnym rynsztunku, w pelerynie, w krwistoczerwonym płaszczu.Do pasa przytroczył Amoracchiusa, źródło spokojnej, stałej mocy.Murphy i inni z wydziału specjalnego mieli na sobie luźne, ciemne stroje i kamizelki kuloodporne.Każdy z nich trzymał w jednej ręce broń, a w drugiej fiolkę wody święconej albo srebrny krucyfiks.Mickey Malone spojrzał na księżyc i przełożył pistolet z ręki do ręki.On jeden polegał wyłącznie na samej sile ognia.Facet wiedział, w czym rzecz.– No dobra – powiedział.– Wchodzimy i co dalej?– Mamy plan – zaczęła wyjaśniać Murphy.– Harry uważa, że ci, którzy są z mordercą, będą pod wpływem narkotyków i będą spać.Otoczymy ich, skujemy i idziemy dalej.Murphy skrzywiła się, w jej błękitnych oczach zalśniły srebrne skry.– Powiedz im, co dalej, Harry.– Facet, którego ścigamy jest czarownikiem – powiedziałem cicho.– To coś w rodzaju maga, tyle że całą swoją energię poświęca na destrukcję.Nie potrafi robić nic, co by nie szkodziło innym.– Czyli dla nas jest złoczyńcą – warknął Malone.– Owszem – potwierdziłem.– Ma moc, ale nie ma klasy.Zamierzam wejść tam i zablokować jego magię.Przypuszczamy, że ma na usługach demona.Po to były te morderstwa.To forma zapłaty dla demona.– Demon – mruknął Rudolph.– Jezu, wierzysz w te bzdury?– Jezus wierzył w demony – powiedział spokojnie Michael.– Jeśli ten stwór tam jest, nie zbliżajcie się do niego.Nie strzelajcie.Zostawcie go mnie.Jeśli mnie pokona, oblejcie go wodą święconą i uciekajcie, kiedy zacznie wrzeszczeć.– Tak jest – przytaknąłem.– Pilnujcie, żeby nikt nie rzucił się na mnie ani na Michaela z nożem.Pozbawię Kravosa mocy, a wy, koledzy, macie go pojmać, kiedy tylko upewnimy się, że demon nas nie zeżre.Ja biorę na siebie wszystkie sprawy magiczne i ewentualne nadprzyrodzone niespodzianki.Są pytania?Murphy pokręciła głową.– Idziemy.Podniosła rękę, dając znak pozostałym członkom zespołu wydziału specjalnego.Wkroczyliśmy do magazynu.Wszystko poszło zgodnie z planem.Zaraz po wejściu do magazynu natknęliśmy się na jakiś tuzin młodych ludzi.Wszyscy wyglądali na zagubionych i osamotnionych.Leżeli, drzemiąc pośród dymów, od których zakręciło mi się w głowie.Wszędzie walały się pozostałości po poważnej prywatce: puszki po piwie, ubrania, kiepy jointów, zużyte strzykawki i tym podobne.Rój ciemno ubranych gliniarzy spadł na dzieciaki.W niecałe półtorej minuty skuli je kajdankami i zaciągnęli do czekającej w pobliżu suki.Razem z Michaelem skierowaliśmy się w głąb magazynu, omijając stosy pudeł i skrzyń.Murphy, Rudy i Malone posuwali się w krok za nami.Uchyliłem drzwi znajdujące się na końcu pomieszczenia i zajrzałem do środka.Zobaczyłem krąg czarnych, dymiących świec.Oświetlona czerwonym blaskiem postać ubrana w pióra i umazana krwią klęczała obok kręgu, w którym przysiadło coś ciemnego i strasznego.– Bingo – szepnąłem, zwracając się do Michaela.– Ma tu demona.Rycerz tylko skinął głową i wyciągnął miecz z pochwy.Z kieszeni płaszcza wyjąłem lalkę.Była to lalka Ken, goła i anatomicznie niepoprawna, ale mogła się nadawać.Pojedynczy włos, który ekipa dochodzeniowa zabezpieczyła na miejscu ostatniej zbrodni, przyklejony był dokładnie skoczem do głowy lalki.Nadałem z grubsza Kenowi wygląd osoby zgłębiającej czarną magię – odwrócony pentagram, trochę piór i krwi (nieszczęsnej myszy upolowanej przez Pana).– Murphy – syknąłem – jesteś absolutnie pewna co do tego włosa? To włos Kravosa? Jeśli nie, to lalka nic nie zrobi czarownikowi, chyba że wsadzę mu ją w oko.– Jesteśmy w zasadzie pewni, że tak – odpowiedziała Murphy szeptem.– W zasadzie pewni.Świetnie.Tym niemniej ukląkłem i narysowałem krąg wokół siebie, drugi wokół Kena i rzuciłem zaklęcie.To był włos Kravosa.Zorientował się, co jest grane, na kilka sekund przed tym, nim zaklęcie zdołało zablokować jego magię.Te kilka sekund wystarczyło, by przerwał krąg wokół demona i wściekłym krzykiem podjudził go do ataku.Demon skoczył na nas jak skłębiony cień z płonącymi czerwonymi ślepiami.Michael stanął w drzwiach z uniesionym Amoracchiusem w nagłym błysku światła i magicznej furii, która wybuchła w ciemności.W rzeczywistości było tak, że udało mi się wypełnić zaklęcie i odciąć Kravosa od jego mocy.Michael posiekał demona na drobne kawałki.Kravos rzucił się w tę stronę, ale Malone ze stosunkowo dużej odległości wystrzelił w ziemię przy stopach Kravosa tak celnie, że ten upadł, zwijając się i krwawiąc, ale żywy.Murphy wyrwała czarownikowi z rąk nóż i ostatecznie dobro zwyciężyło.We śnie stało się inaczej.Poczułem, że materia zaklęcia wokół Kravosa zaczyna się osuwać.Przed chwilą jeszcze tu był, w sieci, którą rozsnuwałem wokół niego, ale w następnej chwili po prostu zniknął, a zaklęcie opadło pod własnym ciężarem.Michael krzyknął.Zobaczyłem go uniesionego w powietrze, jak bezskutecznie tnie mieczem ciemność.Czarne ręce o koszmarnie długich palcach chwyciły Michaela za głowę, wpiły mu się w twarz, szarpnęły i kark Rycerza pękł z mokrym trzaskiem.Jego ciało zadrgało, po czym zwiotczało.Światło Amoracchiusa zgasło.Demon wydał z siebie przeciągły pisk i ciało opadło na ziemię.Murphy, krzycząc, cisnęła w demona słoikiem wody święconej.Płyn rozbłysł srebrnym światłem w zetknięciu ze skłębioną ciemnością, którą był demon.Zwrócił się w naszą stronę.Mignęły pazury i Murphy zatoczyła się w tył, kiedy rozdarły jej kevlarową kamizelkę, koszulę i skórę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|