[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Powinniście kiedyś zobaczyć francuską dzielnicę i te koronkowe balkony z kutego żelaza! Jakie to romantyczne! Kawę mają tu dziwną, Carter Lee twierdzi, że dodają do niej cykorii.Ale najbardziej mi smakuje kreolskie gumbo, przyprawiają to czymś, co nazywa się proszkiem file.Kupię i przywiozę, żebyście wszyscy mogli skosztować, kiedy wrócę do domu – trajkotała.– Tutaj wszystko jest inne.Kiedy wznoszą toast, mówią „Za życie krótkie i szczęśliwe!”.Uroczystości zaczynają się w sobotę.Nie mogę się już doczekać!–Nie przesadzaj z koktajlem sazerac – poradził jej Qwilleran.–Jestem taka szczęśliwa! – oznajmiła, niemal przez łzy.– Carter Lee jest po prostu cudowny! Wszystko jest takie cudowne!–No proszę – rzekła Polly, gdy skończyli rozmowę przez telefon.–Odniosłem wrażenie, że Nowy Orlean jej się spodobał – zauważył Qwilleran.–Tak bardzo się cieszę!Wędrując do swego domu po kolacji i brnąc w coraz głębszych kałużach, rozmyślał o Lynette i jej nowym życiu.Rzuciła pracę w klinice, zamierzała poświęcić się nowemu zajęciu, czyli wspieraniu projektu swojego męża, działając na niwie public relations i promując ideę odrestaurowania zabytkowej dzielnicy.Niewątpliwie miała po temu wszelkie kwalifikacje.Znała wszystkich w mieście, a jej entuzjazm dla dokonań Cartera Lee nie miał granic.Qwilleran tym bardziej był ciekaw jego wychwalanego przez wszystkich portfolia.Nawet stary Breze mówił, że to „niezłe fotki”.Oczywiście Breze'a trudno było uznać za wyrocznię w dziedzinie zabytków, natomiast Qwilleran przypuszczał, że Czerwona Czapeczka jako potencjalny klient mógłby uzyskać dostęp do portfolia Cartera Lee pod nieobecność rzutkiego konsultanta.Przybywszy do domu, wystukał na maszynie kolejny list do Celii:Misja: Operacja „Brezent”Zadanie: Położyć łapę na księdze pełnej „całkiem niezłych fotek” należącej do Cartera Lee Jamesa.Na początek poczęstuj Czerwoną Czapeczkę swoimi domowymi ciasteczkami, aby uwodnić, że jednak umiesz gotować.Powiedz, że widziałaś jego dom przy Sandpit Road i myślisz, że może być wart sporo pieniędzy, jeśli trochę siego odnowi.Powiedz, że interesuje Cię kwestia odnawiania domów i chciałabyś zobaczyć księgę ze zdjęciami… Następnie skontaktuj się z Danielle Carmichael na Woodland Trail i powiedz, że chcesz pożyczyć portfolio dla pana Breze'a, który wprost się pali do tego, by odrestaurować swój dom.Po wypełnieniu misji skontaktować się z kwaterę główne!Następnego ranka Qwilleran wrzucił list do skrzynki Celii w stróżówce.O rakietach śnieżnych nie mogło być mowy.Nie do wiary, ale na dworze było ponad dziesięć stopni, a deszcz zdążył już przemienić pokrywę śnieżną w porowaty szary koc.Obramione wałami śniegu chodniki zaczęły przypominać kanały.Jedynym tematem rozmów w pomieszczeniu, gdzie znajdowały się skrzynki pocztowe, była niespodziewana odwilż:–A co będzie z Festiwalem Lodowym?–Włochate gąsienice miały jednak rację.Przecież zapowiadały łagodną zimę.–Owszem, tylko pomyliło im się coś z czasem.Robactwo walnęło się o jakieś dziesięć tygodni.–Byle tylko kanały burzowe się nie zatkały.Qwilleran zaniósł pocztę do domu i większość listów włożył od razu do szuflady kredensu opatrzonej karteczką z napisem: „Nie odkładaj na jutro tego, co możesz załatwić pojutrze”.Znalazł się tam list od wnuka Celii, czyli koperta ze zdjęciami różdżkarza i zapis rozmowy zarejestrowanej na taśmie – oraz zaproszenie na skromne przyjęcie u Danielle – ot, takie kameralne spotkanko.RSVP.Gdy zadzwonił telefon, ucieszył się, słysząc radiowy głos swojego sąsiada zza ściany:–Qwill, straszna chlapa, ale przecież musimy jeść, a podobno droga do Kennebeck jest w całkiem znośnym stanie.Jesteś wolny? Jesteś głodny? Masz ochotę wybrać się do „Tipsy”?–Na „Tipsy” zawsze mam ochotę, czy to deszcz, czy to śnieg – oświadczył Qwilleran.–Weźmy mój wóz.Jest większy, więc będzie rozchlapywał więcej wody.–Mam wrażenie, że nikt jeszcze nie zastrzelił głosiciela złych wieści?–Jeszcze nie! Ale promotorzy festiwalu co godzinę sprawdzają stan lodu na jeziorze…!Rozdział piętnastyJechali wodnistą River Lane.–Co za pogoda! – stwierdził specjalista od pogody.–Jak to się dzieje, że krajobraz upłynnia się w tak zastraszającym tempie? – spytał Qwilleran.–Ciepły deszcz.Jakbyś polał kostki lodu gorącą herbatą.–Nasza okolica przekształciła się z pięknego łabędzia w brzydkie kaczątko – i to w ciągu jednej nocy.–Będzie jeszcze gorzej – przepowiedział Pogodny Jimmy.– „Deszczu, deszczu, idźże precz, dokąd pójdziesz, twoja rzecz!”–Czy Festiwal Lodowy jest już nieuchronnie skazany na niepowodzenie?–Ja nic nie przepowiadam.Nawet nie otwieram ust.Mogę rzec tylko tyle: włochate gąsienice wiedziały o czymś, co nam było niewiadome.Parking przy „Dimsdale Diner” jest już pod wodą, a w Shantytown rozpoczęła się ewakuacja mieszkańców.Istnieje obawa, że w starej kopalni może nastąpić tąpnięcie.–A co z kopalnią Buckshot? Będziemy ją mijać po drodze.–Tam niebezpieczeństwo jest mniejsze.Bo widzisz, kopalnia Dimsdale znajduje się w trójkącie u zbiegu dwóch rzek, Ittibittiwassee oraz Rock Burn.–Nasza rzeka płynie jakby szybciej i głośniej niż zwykle, ale nie wydaje mi się, żeby jej poziom podniósł się jakoś znacząco.Zresztą brzeg jest chyba wystarczająco wysoki, byśmy mogli czuć się bezpiecznie.A ponadto w budynku numer pięć mamy tyle kotów – skoro te zwierzaki są w stanie przewidzieć trzęsienie ziemi, to chyba poradziłyby sobie z czymś tak banalnym jak zwykły potop.–Jedyne istotne niebezpieczeństwo polega na tym, że wody spływające do jeziora i topniejący lód mogą spowodować falę płynącą w górę rzeki.Mogłaby zalać Sawdust City, ale do nas raczej nie dotrze.Tak więc możesz oszczędzić swoim ulubieńcom lekcji pływania.–Będą musieli pozamykać szkoły, bo autobusy raczej nie zdołają przebrnąć przez błoto na bocznych drogach.Myślę, że na wszelki wypadek warto by zadbać o zapasy żywności.W szopie byłem przygotowany na przerwy w dostawie prądu – miałem mnóstwo puszek, palnik turystyczny, wodę w butelkach i baterie – ale w Indian Village nie mam nic.Powinienem też zrobić zapasy dla Polly.–Możemy po lunchu skoczyć na zakupy do „Kennebeck Market” – zaproponował Pogodny Jimmy – o ile oczywiście coś im jeszcze zostało.–A ja proponuję, żebyśmy zajrzeli do sklepu jeszcze przed jedzeniem – sprzeciwił się Qwilleran.Miasteczko Kennebeck położone było na pagórku, a restauracja „Tipsy” na samym jego szczycie, toteż było tam całkiem sucho.Lokal otwarto jeszcze w latach trzydziestych w małej chacie zbudowanej z bali, a właściciel nazwał go imieniem swojego kota.Z czasem przedsiębiorstwo rozrosło się i przekształciło w spory zajazd z kilkoma salami jadalnymi na różnych poziomach.Jednak w jednej z nich nadal wisiał olejny portret przesławnej białej kotki z czarnymi łatkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|