[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On nie jechał, żeby się wyluzować, on brał udział w Tour de France.Po dziesięciu kilometrach szaleńczej jazdy przez las wyprzedziłam go ostatkiem sił i pomachałam ręką.- Stop! Przerwa! W przeciwnym razie miałeś kiedyś córkę Julię!Tato zahamował.- Ups! Zdaje się, że znowu się zagalopowałem.Usiedliśmy na trawie i wsunęliśmy kanapki, które zapakowała nam mama razem z butelką zimnej herbaty.- No i co tam, aniołku? - Tato wykorzystał nastrój pt.„Mamy teraz wreszcie czas na rozmowę taty z córką”.- Jaki jest stan rzeczy?- A co masz na myśli, tato?- Och, nic konkretnego, tak ogólnie.- Ogólnie.Aha.No więc.ogólnie to mamy zupełnie znośną pogodę, a w szkole też leci całkiem nieźle.Wiedziałam doskonale, że nie były to sprawy, o które pytał tato, ale wolałam utrzymać go w niepewności.Niech powie, co konkretnie chciał wiedzieć.To było bardzo pocieszne, z jakim trudem przychodziły mu pewne sprawy.- A jak się wiedzie.eee.kobiecie, jaką teraz już jesteś?Nie mogłam się dłużej powstrzymać i wybuchnęłam gromkim śmiechem.- Tato! Jesteś słoooodki! Spojrzał na mnie niepewnie.- A bycie słodkim to dobrze czy źle dla ojca?Nie wiem, czy była to wina słońca, ale nagle poczułam wielkie ciepło wokół serca, objęłam tatę i przytuliłam go bardzo mocno.- To wyjątkowo dobrze - oświadczyłam.- A jako kobiecie wiedzie mi się tak sobie.Mężczyźni sprawiają same kłopoty.- Naprawdę? Hm.Ale ja chyba nie, prawda?- Nieee, ty jesteś chwalebnym wyjątkiem.Mam na myśli przede wszystkim jednego mężczyznę.- Carla, prawda? - powiedział tato z dumą, jakby samo zapamiętanie imienia mojej miłości było wielkim osiągnięciem.- Tato, posłuchaj.Załóżmy, że jakaś kobieta jest ci przez jakiś czas zupełnie obojętna.Nie uważałbyś jej za głupią, tylko byłaby ci po prostu obojętna.Czy mimo to mogłoby się zdarzyć, że zakochałbyś się właśnie w niej? Tylko dlatego, że przestałbyś kochać inną, która przez cały czas tkwiła w twojej głowie?- A więc tak mają się sprawy - zauważył tato przenikliwie.Pokręcił głową.- Julia, aniołku, ja tego nie rozumiem.Jesteś śliczną, wesołą i inteligentną dziewczynką.Dam głowę, że tysiące chłopaków ustawiają się do ciebie w kolejce.A ty wyszukujesz sobie akurat takiego, który się tobą nie interesuje.- Ależ, tato! Co ty wygadujesz? Nie ma żadnej kolejki.A nawet gdyby była, to ja chcę tylko Carla nawet jeśli to jest takie głupie.- Jesteś zupełnie jak twoja mama - stwierdził tato i uśmiechnął się od ucha do ucha.Matylda nie zadzwoniła do mnie w niedzielę wieczorem.Może wróciła do domu bardzo późno i już jej nie wypadało.A może nie.Wzrastał niepokój, jaki nosiłam w sobie, odkąd powiedziała mi o swojej babci.Paliłam się wręcz, aby spotkać się z nią wreszcie w szkole.Ale nie pojawiła się na lekcjach.Strasznie głupia sytuacja.Nie było w szkole mojej najlepszej przyjaciółki, a ja nie miałam najmniejszego pojęcia dlaczego.- Proszę pani.eee.czy nie wie pani przypadkiem, dlaczego nie ma dzisiaj Matyldy? - spytałam wychowawczynię.- Przeciąga się jakaś sprawa rodzinna - wyjaśniła mi.- Matylda wróci jutro.Jakaś sprawa rodzinna.Co to znaczyło, do diabła? Musiałam poczekać na odpowiedź do następnego dnia.- Tato pozwala ci na opuszczenie jednego dnia w szkole tylko dlatego, że w Lipsku była śliczna pogoda?! - wydarłam się.- Też bym chciała mieć takiego ojca!Ups.Nie powinnam była tego mówić.Zamiana mojego taty, który jeździł ze mną na rowerze i mówił mi, jaka jestem śliczna i inteligentna, na tatę Matyldy, którego brakowało zawsze, kiedy go potrzebowała, byłaby piekielnie złym pomysłem.Matylda również zdawała sobie z tego sprawę.Spojrzała na mnie ze złością.- Możemy się zamienić, chętnie - wycedziła oschle.- Przepraszam.- W porządku.- A jak było u babci?- Bardzo miło.Nie mogłam pozbyć się uczucia, że Matylda zataja przede mną coś ważnego.Ale znów niczego z niej nie wydobyłam.- Impreza na zakończenie szkoły jest tylko raz w roku, a ty nie chcesz na nią pójść! - Cora zdenerwowała się straszliwie.- Nie rozumiem cię, Julia.Odkąd moja siostra chodziła z Markiem i rozkwitała z odwzajemnionej miłości, między nami panowały kiepskie stosunki.Nie potrafiłam znieść takich ilości cudzego szczęścia przez cały dzień, a Cora uważała ludzi, którzy nie są szczęśliwi, za w pewnym sensie dziwnych.Nie rozumiała, że nie miałam ochoty iść na imprezę szkolną, na której nikt nie będzie chciał ze mną tańczyć.- Ja też nie rozumiem, dlaczego nie chcesz tam iść - westchnęła mama.- Na pewno będzie wesoło.- Na szkolnych imprezach dzieją się zawsze najbardziej szalone rzeczy - stwierdziła Cora.- Pomyśl tylko o imprezie semestralnej mamy.- Chcesz mi wmówić, że coś takiego jest dziedziczne? - spytałam podenerwowana.Cora wzruszyła ramionami.- Kto wie!- Poza tym Matylda nie chce iść.No to ja też nie idę.To było kłamstwo.Kiedy ogłosiłam, że ta impreza nie interesuje mnie ani trochę, Matylda solidarnie zaproponowała, abyśmy zamiast tego urządziły sobie miły wieczór z ulubionymi filmami.Przez kolejne dni w szkole w rozmowach dziewczyn dominował tylko jeden temat.Impreza.Impreza.Impreza.Już mnie to wkurzała.Spacerowałam z Matyldą po dziedzińcu i zrobiłam minę, która bardzo odstawała od udzielanej mi kiedyś przez Corę lekcji „Nie dać po sobie poznać złego nastroju”.- O, idzie mister Gwóźdź Do Trumny - rzuciła jak zawsze Matylda.Przyzwyczaiła się mówić: „O, idzie mister Gwóźdź Do Trumny”, kiedy zbliżał się do nas Carla.- Czarno to widzę, jeżeli nie zaczniesz powoli wybijać go sobie z głowy - oznajmiła wczoraj Matylda.Jeśli miałam być szczera, nic nie sprawiłoby mi większej przyjemności niż natychmiastowe wybicie sobie z głowy mister Gwoździa Do Trumny.Ale nie potrafiłam.Także teraz serce zaczęło mi walić jak szalone tylko dlatego, że szedł w moim kierunku.Przecież on nawet na mnie nie spojrzy, minie mnie, a w moim sercu pozostanie to samo tępe uczucie, jak zawsze.- Hej, idziesz na imprezę szkolną?Nie wierzyłam własnym uszom.Chyba się przesłyszałam.Czyżby Carlo właśnie zapytał, czy idę na imprezę szkolną? - Jjjasne.Boże, byłam szczęśliwa, że w ogóle udało mi się odpowiedzieć.Widziałam, jak Matylda unosi brwi.„Błagam, Matylda”, pomyślałam, „tylko nic teraz nie mów!”.Moja przyjaciółka nie odezwała się.Dziękuję! - No to się zobaczymy.- Carlo odwrócił się na pięcie i odszedł.- O Boże! - zakwiliłam.- Słyszałaś? - Nie jestem głucha - odparła sucho Matylda.- Zagadnął mnie! A może to mi się tylko śni? - Nie śni.A to wcale nie było wyznanie miłosne.Matylda nic z tego nie rozumiała.Carlo zagadnął mnie z własnej, nieprzymuszonej woli, chociaż już całą wieczność nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa.Zagadnął mnie, chociaż zdarzało mi się zachowywać w stosunku do niego już tak idiotycznie, jakbym była Miss Universum Idiotycznych Zachowań.Zagadnął mnie, ponieważ zapomniał o Helen i wreszcie zdał sobie sprawę, że mnie lubi.- Potrzebuję jakiegoś wystrzałowego ciucha! - pisnęłam.Matylda pokręciła głową, jakby miała do czynienia z osobą chorą psychicznie.- Ależ ty masz problemy! Rzeczywiście miałam problemy.Mama też pokręciła głową.Ku mojej rozpaczy była nieugięta.- Budżet na twoje ubrania w tym sezonie został już wyczerpany, Julia!Kupiłam sobie horrendalnie drogą, nieprzemakalną kurtkę sportową, w której można było jeździć na rowerze podczas deszczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.