[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nurtowały mnie różne wątpliwości, na przykład co do nieistniejącej rodziny czy tajemniczych pożyczek.Z drugiej strony aresztowanie.i proces? O t o otwierał się nowy rozdział w moim życiu, ale ta wizja mnie przerażała.W końcu przestałam się chowaćza tarczą zaprzeczania i pozwoliłam detektywowi Smithowiaresztować mojego męża.- To słuszna decyzja.Teraz musimy tylko zrobić pani zdjęcia.Z pewnością przydadzą się podczas procesu.Podszedł do drzwi i poprosił Cobb, żeby przyniosła aparat.Gdy zostaliśmy sami, przeszłam do negocjacji.- Pozwolę panu go aresztować pod jednym warunkiem - zastrzegłam.- Chcę się z nim zobaczyć, zanim go zabierzecie.Detektyw skrzywił się i pokręcił głową.- To kiepski pomysł.Jeśli zobaczy go pani teraz, tuż po przestępstwie, może pani zmienić zdanie.Wedle statystyk maltretowane kobiety często odwołują zeznania i nie wnoszą oskarżeniaprzeciwko swojemu oprawcy.- Obiecuję, że nie zmienię zdania.Nie łamię danego słowa.G d y podążyłam tym nowym szklakiem, moja stanowczośćzaczęła się umacniać.Otworzyły się drzwi i weszła funkcjonariuszka Cobb.- Brrr, ale zimno - powiedziała.- Chyba spadniedziś śnieg.Podała aparat detektywowi Smithowi, który próbował zrobić mi kilka zdjęć, ale niska temperatura sprawiła, że wszystkie wychodziły mlecznobiałe.Wtedy uratowałam sytuację: wyciągnęłam swój 35-milimetrowy aparat i pokazałam policjantowi, jak go używać.Gdy skończył, wręczyłam mu kliszę.Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że było to zrządzenie opatrzności.Zebrałam swoje rzeczy i poszłam za detektywem do pokoju,gdzie przetrzymywano Johna.Nadal miał ręce skute na plecach i siedział przygarbiony na krześle.Zmierzwiony tupecik sprawiał, że przypominał bezdomnego.„Jak do tego doszło?"- spytałam sama siebie.Wzięłam głęboki oddech i obeszłam gotak, żeby mógł mnie widzieć.- Powiedz im, że nigdy dotąd cię nie tknąłem - błagał.- Powiedziałam, ale to nie ma znaczenia.- Nie chciałem cię skrzywdzić.To się już nie powtórzy.- Mówiłam ci kiedyś, że jeśli choć raz podniesiesz na mnierękę, z nami koniec.Pamiętasz?- Przysięgam, że nigdy więcej tego nie zrobię.- Potrzebujesz pomocy, John, i właśnie dlatego pozwalamim cię aresztować.Detektyw Smith podszedł i stanął między nami.Złapał coś,co leżało na biurku.- Czas na nas.Będziemy w kontakcie - powiedział, wyprowadzając mnie na korytarz, po czym podał mi kopertę z biletami lotniczymi.- Znaleźliśmy to w kieszeni jego płaszcza.Pewnie będą pani potrzebne, żeby wrócić do domu.Lana czekała, by zabrać mnie z powrotem do Marriotta.Zmartwiła się, że wieczorem będę sama, ale uspokoiłam ją,mówiąc, że przyjadą do mnie znajomi i zabiorą mnie na kolację.- W pewnym momencie się pani załamie.To nieuniknione - ostrzegała mnie, gdy dotarłyśmy do hotelu.- Chcę, by pani wiedziała, że jestem z pani dumna - dodała.- Nie rozumiem.- Dziś ocaliła pani swoje życie.Większość kobiet nie byłabyw stanie wydostać się z tej matni.Jest pani silną kobietą.N i e czułam się szczególnie silna, gdy przekroczyłam próghotelu, raczej zdezorientowana.Jak mogłam wejść do pokoju,w którym niemal zginęłam? Na szczęście nie musiałam.- Pozwoliliśmy sobie przenieść pani walizki - powiedział kierownik.- Umieściliśmy panią w innym skrzydle, na piątym piętrze.Gdy tam dotarłam, oparłam się ciężko o drzwi.W przytłaczającej ciszy, która panowała w pokoju, poczułam samotność.Wiedziałam jednak, że nie mogę się rozkleić, bo zaraz przyjdąBaxterowie.Powlokłam się do łazienki, ochlapałam wodą twarzi przeczesałam palcami włosy.„To będzie musiało wystarczyć"- pomyślałam.„Nic nie poradzę na to, że tak wyglądam".Z a dzwonił telefon.„Boże, proszę, pozwól mi przetrwać ten wieczór".Podczas kolacji przesuwałam po talerzu kawałki warzywi mięsa; zjadłam niewiele.Przyjaciele powiedzieli, że rozumieją.Na szczęście nie wypytywali o to, co się stało, ponieważ cały czas ocierałam ukradkiem kąciki oczu, żeby nie rozpłakaćsię na dobre.Po powrocie do pokoju coś we mnie pękło.Torebkai płaszcz wylądowały na podłodze, a ja opadłam bezwładniena łóżko, ale nie mogłam się zrelaksować.Zamglonym wzrokiem powiodłam po sześciu walizkach stojących pod ścianą.Marzenia o szczęśliwym małżeństwie i nadzieje na pozbycie się długów legły w gruzach, ponieważ mąż zdradził mnie w najgorszy możliwy sposób.Pękała mi głowa, bolało mnie zresztą całe ciało.Potrzebowałam gorącej kąpieli, żeby odświeżyć ciało i oczyścić duszę.Z kranujednak wciąż leciała zimna woda.Osunęłam się na posadzkęi zaczęłam histerycznie szlochać, krzycząc do czterech ścian:- Dlaczego ja?!Odpowiedziała mi martwa cisza.Potykając się, podeszłam do telefonu.Gdy czekałam,aż obsługa hotelu odpowie na moje zgłoszenie, ponownie przywołałam w pamięci wstrząsające wydarzenia ostatnich kilkunastu godzin oraz mój niedorzeczny plan, żeby zostać jeszcze trzy dni.Wiedziona instynktem przetrwania, po raz drugi tegodnia postanowiłam, że w trosce o swoje zdrowie psychicznemuszę jak najszybciej wrócić do domu, do znajomego otoczenia,do rodziny i psów.Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie.Pokojówka grzecznie wyjaśniła, jak korzystać z kurka,ale gorąca kąpiel musiała poczekać.Miałam pilniejszą sprawędo załatwienia.Wyjęłam z torebki bilety lotnicze i przeprowadziłam rozmowę z bardzo uprzejmym agentem, przez szloch i łzy załatwiając sobie miejsce w samolocie lecącym następnego dnia.Gorąca kąpiel nie ożywiła mnie, a sen nie zapewniłodpoczynku, którego tak potrzebowałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|