[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odsunęła się na bok, żeby wpuścić szeryfa do środka.- Może przyniosę świeżej kawy? - Spojrzała na srebrny dzbanek stojący na biurku Ryana.- Na razie dziękuję, później - powiedział Ryan.- Wchodź, Steve.- Bardzo mi przykro, że narażam waszą rodzinę na dodatkowe nieprzyjemności, ale muszę robić, co do mnie należy.- Rozumiem.Byłbym ci wdzięczny, gdybyś wstrzymał się z przesłuchaniem Jordan dzień albo dwa.Dopiero co straciła dziecko.- Chciałbym, ale nie mogę - oznajmił Corbett.- Dlaczego? - spytał Rick.- Ryan chyba powiedział panu o czeku, który znaleźliśmy w torebce Jane Anne Price?Rick skinął głową.- Pani Price na pewno potrafi wyjaśnić, skąd się wziął.- Mam nadzieję - odparł Corbett.- I mam nadzieję, że będzie potrafiła wyjaśnić, dlaczego Jane Anne, zdaniem lekarza sądowego, została uduszona apaszką, która należy do Jordan.Wstyd jak cholera, żeby szeryf marnował czas na Jordan, skoro wszyscy wiedzą, że nie zamordowała Jane Anne Price - Roselynne włożyła do jasnoczerwonych ust ostatni kęs maślanej bułki.Tammy przyglądała się, jak matka popija bułkę mocno przesłodzoną kawą.Matka była piękną kobietą, mimo że miała prawie sześćdziesiątkę na karku.Miała lekką nadwagę, ale skórę bez jednej zmarszczki, jedwabiste blond włosy i nienaganny makijaż i strój.Owszem, styl Roselynne był trochę wyzywający jak na przeciętną kobietę, ale do jej pełnej temperamentu osobowości pasował doskonale.Tak bardzo chciała być chociaż w połowie równie atrakcyjna jak matka.To niesprawiedliwe, że J.C.odziedziczył po rodzicach wygląd, a ona uchodziła za brzydkie kaczątko.- Ktoś wkręca Jordan - oznajmił J.C.- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała Roselynne.- No, ktoś przekazał „Daily Gazette” informacje o Boydzie, Robbym Joe, Farrisie i tatuśku Waynie.I założę się, że byłą żonę Dana zabiła ta sama osoba i celowo udusiła tę sukę apaszką Jordan.- Ale kto, do licha, aż tak nienawidzi Jordan, żeby wrabiać ją w morderstwo? - spytała Roselynne bezradnie.- Zgadzam się z twoją matką - stwierdziła Darlene.- Wszyscy kochają Jordan i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł chcieć wplątać ją w morderstwo.Może apaszka, którą zamordowano Jane Anne, wcale nie należała do Jordan, a tylko przypomina któraś z jej apaszek.- Czy to nie dziwne, że informacja o apaszce przedostała się do prasy? - spytała Tammy.- Dowiedział się o tym każdy, kto czyta poranną gazetę.- Chociaż raz masz rację, panno z sianem w głowie - prychnął J.C.- Wydawałoby się, że wydział szeryfa powinien taką informację potraktować jako ściśle tajną.Tammy jednocześnie kochała i nienawidziła brata.Często bywał niemiłosiernie okrutny, wyśmiewał się z jej psychicznego stanu, a czasami był dla niej równie miły.Zdarzało się, że kupował jej drobne prezenty - płytę, ładny sweter, kolczyki, ulubione słodycze.A kiedy byli dziećmi, zanim mama wyszła za tatę Wayne’a i musiała pracować na nocną zmianę, J.C.opiekował się Tammy.Przygotowywał jej posiłki, pomagał w lekcjach, a kiedy śnił jej się koszmar, siedział przy niej, dopóki znowu nie zasnęła.- Mam nadzieję, że Jordan nie zaufała niewłaściwej osobie.- Darlene złożyła lnianą serwetkę i odłożyła ją obok talerza.- Muszę przyznać, że pan Carson wygląda na porządnego człowieka i szczerze martwi się o Jordan, ale prawie go nie znamy.- Nie jest jednym z nas - stwierdził J.C.- Nie należy do rodziny.Możliwe, że to właśnie jego zaleta.Chwilowo Jordan ma nas chyba wszystkich serdecznie dosyć.- Nie gadaj bzdur.- Darlene rzuciła J.C.ganiące spojrzenie, odsunęła krzesło i wstała.- Jesteśmy rodziną Jordan, ona kocha nas, a my ją.Choć nie ma co ukrywać, że ty wystawiłeś jej cierpliwość na próbę i sprawiałeś jej kłopoty wulgarnym i grubiańskim zachowaniem.- To ty nie należysz do rodziny.- J.C.uśmiechnął się zadziornie i szelmowsko, dając do zrozumienia, że nie ma dobrych zamiarów.- Nie jesteś matką Jordan.Cholera, nawet nie jesteś jej macochą! Jesteś po prostu żałosną staruszką, nad którą Jordan się lituje.- J.C, natychmiast przeproś Darlene - nakazała Roselynne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
|
Odnośniki
|