[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— I przy tym obstajesz?— Tak.— Czyż nie rozumiesz, na co się przez to narażasz?— Tak, rozumiem.Rzymianin umilkł na chwilę i zamyślił się o tym Bogu niewolników, o którym rzeczywiście słyszał w ostatnich czasach bardzo często, o Szaleńcu z Jeruzalem, który sam poniósł śmierć niewolnika.„Wyzwolenie ze wszystkich pęt." „Niewolnik Boży, którego On sam wyzwoli." W gruncie rzeczy owa nauka wcalenie była taka niewinna.A przekonania w rodzaju tych, jakie żywił ów człowiek, nie mogły się podobać właścicielom niewolników.— Jeśli się wyrzekniesz twojej wiary, nie spotka cię nic złego.Czy to uczynisz?— Nie mogę — odpowiedział Sahak.— Dlaczego?— Nie mogę się zaprzeć mojego Boga.— Osobliwy człowiek.Chyba zdajesz sobie sprawę, do czego mnie zmuszasz, • jaką karę muszę ci wymierzyć? Czy naprawdę masz odwagę umrzeć za twoją wiarę?— Nie ja o tym decyduję — odpowiedział cicho Sahak.— Nie wydajesz się przecież taki bardzo odważny.A czy życie nie jest ci drogie?— O, tak! — odparł Sahak.— Bardzo drogie!— Jeśli jednak nie wyrzekniesz się twojego boga, nic cię nie uratuje.Stracisz życie.— Nie mogę jednak stracić mojego Pana.mojego Boga.Rzymianin wzruszył ramionami.— Wobec tego nic więcej nie mogę dla ciebie zrobić — powiedział wracając do stołu, za którym siedział w chwili, gdy tu weszli.Małym młoteczkiem z kości słoniowej uderzył w marmurową płytkę.— Jesteś równie szalony, jak twój bóg — dorzucił na wpół do siebie.Przez ten czas, kiedy czekali na strażnika, namiestnik podszedł jeszcze do Barabasza, odwrócił jego tabliczkę i końcem sztyletu przekreślił napis „Christos Jesus".— To już niepotrzebne, skoro w niego nie wierzysz — powiedział.Barabasz czuł na sobie spojrzenie Sahaka,które paliło jak płomień i przeszywało na wy* lot, a którego już nigdy nie miał zapomnieć.Strażnik zabrał Sahaka, a Barabasz pozostał.Namiestnik pochwalił go za rozsądek i postanowił wynagrodzić.Niech się zgłosi do nadzorcy niewolników w tym domu, wyznaczą mu lżejszą pracę.Barabasz rzucił na niego okiem i wtedy dopiero Rzymianin spostrzegł, że ten człowiel: umie jednak patrzeć, ale patrzy niegroźnie.Nienawiść, drżąca w jego wzroku, przypominała ostrze strzały, która nie zostanie nigdy wypuszczona.Barabasz zaś zrobił, co mu przykazano.K iedy krzyżowano Sahaka, Barabasz skrył się daleko od miejsca kaźni, za krzakami czarnej róży, żeby przyjaciel na krzyżu nie mógł go dojrzeć.Ale Sahak już przedtem przeszedł taką mękę, że i tak by go nie widział.Postąpili z nim według zwyczaju, w mniemaniu, że namiestnik zapomniał tego nakazać.W rzeczywistości jednak ich pan nie miał takich zamiarów, zapomniał tylko wydać zarządzeń przeciwnych.Toteż dla większej pewności oprawcy wzięli się do rzeczy tak jak zawsze.Nie mieli pojęcia, za jaką zbrodnię niewolnik jest skazany, i mało ich to obchodziło.Wykonali zwykłą robotę-Głowę znów miał na wpół ogoloną, reszta białych włosów ociekała krwią.Twarz nie wyrażała nic, ale Barabasz, który znał go na wylot, domyślał się, jaki miałaby wyraz, gdybymieć go mogła.Bezustannie wpatrywał się wniego płonącymi oczyma — jeżeli w ogóle o oczach w rodzaju oczu Barabasza można powiedzieć, że płoną.W tej jednak chwili miało się prawo tak je określić- Wpatrywał się w wy-chudzone ciaio; nawet gdyby chciał, nie zdo-.:by oderwać od niego wzroku.Ale on nie c hciał.Ciało było takie chude, tak słabe, że Cudno było w-yobrazić sobie zbrodnię, jaką ten człow iek zdolny był popełnić.Lecz na piersiach między sterczącymi żebrami wudniało wypalone żelazem godło państwa na znak, że skazany był przestępcą politycznym.A tabliczka niewolnika została zdjęta zarówno ze względu na wartość metalu, jak i dlatego, że już nie była potrzebna.Miejsce straceń, mały wzgórek poza granicami miasta, okalały rzadkie krzaki i zarośla.Za jednym z takich krzaków stał Barabasz, Barabasz uwolniony.Poza nim i tymi, którzy zajęci byli przy krzyżowaniu, nie było tu żywej duszy, nikomu nie zależało na tym, by być przy śmierci Sahaka.Ludzie zbierali się tu często, szczególnie gdy chodziło o jakichś wielkich zbrodniarzy.Ale Sahak ani nikogo nie zamordował, ani nie zrobił nic nadzwyczajnego, prawne nikt go nie znał i nikt nie miał pojęcia, za co jest skazany.Znów była wiosna jak owego dnia, kiedy wydobyli się z kopalni i kiedy Sahak padł na kolana z wołaniem: „Przyszedł!" Ziemia okryła się zielenią i kwiatami nawet tutaj, na miejscu straceń.Słońce lśniło na górach i na morzu, bardzo stąd bliskim.Nadchodziło południe i upał robił się nie do zniesienia, a jak się tylko człowiek poruszył na tym nieczystym wzgórzu, podrywały się zaraz całe roje much [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.