X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W świetle wybuchu nie ujrzałem niczego.W następnej sekundzie znów zapadły ciemności, w oczach został mi powidok w kształcie drzew, lecz nic innego, żadnych monstrualnych postaci o wzroście przekraczającym dwa metry, szczerzących zęby w paszczy znajdującej się na piersi.– Nadzwyczaj ciekawe – stwierdził doktor.– Jeszcze jeden, Willu Henry.– Powiadam, że się stąd wyniosły – powiedział Erasmus Gray.Jak to często bywa ze strachem, jego strach przerodził się w gniew.– O ile w ogóle tu były.Dziwne rzeczy się słyszy na cmentarzu nocą.Może mi pan wierzyć, bo dość często tu przychodzę! Tak czy inaczej, może pan zostać, doktorze Pellinore Warthrop, jeżeli pan sobie życzy, ale ja i mój konik nie mamy tu czego szukać.Od początku mówiłem, że nie trzeba było przyjeżdżać tu w nocy, a jeszcze do tego zabierać ze sobą dzieciaka.Nic tu po mnie, wracam do miasta, a jeżeli chcecie, żebym was podwiózł, zabierajcie się ze mną.Położył strzelbę u naszych stóp i zaczął wspinać się, żeby wyjść z dołu.Jednak Erasmus Gray nigdy już z tego dołu się nie wydobył.Potężne łapsko, co najmniej dwukrotnie większe od ludzkiej dłoni, zaopatrzone przy każdym trupio białym palcu w kilkucentymetrowe haczykowate szpony ostre jak brzytwa, wyłoniło się z ziemi obok jego stóp, a za nim nagie muskularne ramię ubrudzone ziemią.Potem grunt zafalował i niczym jakiś makabryczny lewiatan wynurzający się z otchłani, pojawiły się szerokie ramiona wraz z tymi strasznymi pozbawionymi powiek czarnymi oczami połyskującymi w blasku pochodni.Pośrodku trójkątnego torsu stwora ział otwór wraz z dziesięciocentymetrowymi kłami, paszcza kłapiąca niczym gęba rekina podnieconego zapachem krwi rozchodzącym się w wodzie.Łapa chwyciła starca za nogę w górnej jej części, szpony wbiły się w udo.Erasmus szarpnął się, wyciągnął ręce w naszą stronę, jego usta rozwarły się w rozdzierającym krzyku bólu i przerażenia.Widok ten prześladuje mnie do dziś, te otwarte usta starego człowieka oraz widoczne w nich resztki zębów, absurdalna parodia upiornej gęby, która pojawiła się między jego wierzgającymi nogami.Odruchowo, jak głupi i z pewnością ku niezadowoleniu zawiedzionego moją nieroztropnością doktora, chwyciłem starca za rękę.Tymczasem wewnątrz grobu antropofag wciągnął schwytaną nogę Erasmusa Graya do paszczy, zęby zatrzasnęły się na jego łydce, czarne ślepia poruszyły się w swoich oczodołach, a ja zjechałem pół metra w dół, tak że moja głowa i ramiona znalazły się już w dole, a krzyki starca wdzierały się wprost w moje uszy.Paszcza potwora nie próżnowała, pożerała żywcem nogę Erasmusa Graya trzymaną w żelaznym uścisku szponów, druga noga kopała jak szalona, jak noga tonącego, który usiłuje wydobyć się na powierzchnię wody.Poczułem, że doktor chwyta mnie w pasie, wrzaski schwytanego starca niemal zagłuszyły jego głos:– Puść, Willu Henry! Puść natychmiast!Ale przecież to nie ja trzymałem z całej siły, lecz Erasmus Gray.Jego palce zacisnęły się wokół mojego nadgarstka, wciągał mnie za sobą do dołu.Nagle zsunąłem się jeszcze dalej, bo Warthrop mnie puścił, a w następnej sekundzie kątem oka ujrzałem lufę rewolweru przytkniętego do czoła starca.Odwróciłem się gwałtownie, żeby nie widzieć tego, co się stanie, bo doktor pociągnął właśnie za spust.Huk położył kres cierpieniu i szarpaninie starca.Gorące drobinki krwi i ułamki kości wylądowały w moich włosach, poczułem je na karku.Palce ściskające moją dłoń zwiotczały, pozbawione życia ramię podążyło za całym ciałem Erasmusa Graya, znikając w dole wykopu.Na chwilę zasłoniło sobą widok monstrum o krwawej paszczy, lecz słyszałem, jak żarłoczna gęba pracuje nadal, dobiegał mnie mdlący odgłos gruchotanych potężnymi zębiskami kości, czemu towarzyszyło dziwne pochrząkiwanie, jakby gigantyczny odyniec przeszukiwał zarośla.Doktor pochwycił mnie za siedzenie spodni i wyciągnął, wykazując przy tym zadziwiającą siłę; postawił mnie na nogi.Bez wątpienia była to siła biorąca się z zastrzyku adrenaliny do muskułów.Pchnął mnie w stronę alejki, wydając przy tym jedno, bardzo proste i biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, całkiem zrozumiałe polecenie:– UCIEKAJ!Usłuchałem bez wahania – jak łatwo się domyślić.Niestety, na taki sam pomysł wpadła Bess, która zerwała się do biegu z werwą godną klaczy o połowę młodszej.Biegłem w stronę wozu, ale ten oddalał się ode mnie.Przerażony koń porzucił ścieżkę, wóz podskakiwał teraz jak szalony na wybojach, klacz kluczyła między nagrobkami.Nie miałem śmiałości, by obejrzeć się za siebie, jednak słyszałem dobrze tupot nóg doktora, tuż za mną, a ze wszystkich kierunków dochodziły chrapliwe, szczekające nawoływania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.