[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co? - Szwart skorzystał ze swego nibygłosu.- A co z silniejszymi? Jednego z nich widziałem w grocie od dawna zapomnianej przez ludzi.Posiadał diabelskie moce, takie same jak Nathan, i korzystał z nich ze strasznym skutkiem! To jest ten człowiek, którego chcesz pojmać, jeden z czterech, którzy właśnie do nas idą?- Tak, pojmę go, ale nie tutaj i nie teraz.Mówiłem już, jak to rozegramy, zapomniałeś?Zwracając się w taki sposób do Szwarta, Malinari popełnił błąd.- Dobrze pamiętam twoje plany! - Szwart wypłynął z ciemnego kąta.- Przypominam sobie stulecia spędzone w Krainie Wiecznych Lodów, pamiętam o zniszczeniach w Krainie Gwiazd, kiedy udało się nam powrócić z wygnania, destrukcję wszystkiego, co zrobiliśmy, i w końcu ucieczkę do innego świata przed Nathanem Kilklu.Co powiesz o tamtych planach? Jak widzisz, moja pamięć jest dosyć dobra!- Nie mamy teraz czasu na kłótnie - Malinari wycofał się.- Teraz możesz się zemścić, ale nie rób tego na mnie! Złapiemy tego, który wyrządził nam tyle szkód.Zapewniam cię, że zaryzykuje nawet swoim życiem dla tej kobiety, Liz.To ona jest naszym celem.Tylko kobieta, Liz.Jeżeli chodzi o resztę.przygotowaliśmy dla nich pułapkę.Wystarczy ją uruchomić.Na dole czuć naftą, ale zablokowaliśmy im umysły i nie wyczują tego zapachu.może oprócz Traska.Prawdopodobnie uda im się uciec, tak jak uciekli z Xanadu, ale dzięki temu będziemy mogli niepostrzeżenie się oddalić.Potem będziemy dobrze przygotowani na ostatnie starcie.Jake, ten Nekroskop, przybędzie ratować swoją ukochaną Liz.Achhh!- Mam powierzyć wam swoje bezpieczeństwo? - spytała Vavara.- Jesteśmy bardzo wysoko, a ja zawsze byłam słaba w przekształcaniu ciała i w lataniu.- Jeśli mnie upuścicie.to mogę się dotkliwie połamać.- Ależ nie upuścimy cię, siostro - odpowiedział Malinari - przecież nie będziemy cię dźwigać!- Co?! - wiedźma zaniepokoiła się.- Domyślam się, że zlecimy na dół.- Tak, my zlecimy, to znaczy ja i lord Szwart.- Ale.-.Ale najważniejsza jest szybkość! - przerwał jej Malinari.- Nie możemy być objuczeni twoim ciężarem, sama musisz zejść na dół.Po tym co pokazałaś na Krassos, z pewnością nie będziesz mieć najmniejszych trudności.Przypomnij sobie hotel w Turcji.łaziłaś po ścianie jak jaszczurka!- Ha! - Vavara spojrzała za okno.- W tym towarzystwie to ty jesteś jaszczurem i nie mam zamiaru o tym zapomnieć! No trudno, co będzie, to będzie.Zaczynam schodzić.- Nie - powiedział Szwart, zagradzając jej przejście.- Ci, co zostali na dole, mogą cię zauważyć.Są uzbrojeni i trafią cię jak muchę na ścianie.- Szwart ma rację - zauważył Malinari.- Zejdziesz, kiedy na dole rozgorzeje walka.Lady!- Drań! - syknęła, a jej oczy rozbłysły światłem.- Cicho bądź - Malinari uśmiechnął się, choć był to dosyć nerwowy uśmiech.- Jeśli już musisz coś robić, to skorzystaj z twojej mocy oszukiwania.Daj im poznać, że się „boimy”, wyślij do ich mózgów smród strachu.Tylko proszę cię, nie jęcz, bo to zrobi z ciebie jeszcze większą jędzę.- Ty skurwysynu! - zasyczała, trzęsąc się ze wściekłości.Jednak zrobiła, o co ją proszono, ponieważ chodziło o ratunek.*Na dole Trask wraz ze swoimi ludźmi przeszukiwał parter, ale nie znalazł niczego oprócz kupek zgniłego ziarna, sterty starych i zgniłych worków, zardzewiałych narzędzi i sparciałych pasów, które były reliktami porzuconego młyna.Jednak na stromych schodach widać było ślady stóp odbitych w grubej warstwie kurzu.Wszystkie wskazywały na jeden kierunek i żaden ze śladów nie zdradzał schodzenia na dół.U góry znajdowały się co najmniej trzy poziomy, a do najwyższego piętra było jakieś sześćdziesiąt stóp.- Czujecie coś dziwnego? - zapytał cicho Trask, zaczynając wchodzić na schody.- Tylko strach - odpowiedział telepata Paul Garvey.- Może Liz i Millie mają rację co do tego, że potwory panikują na samym szczycie wiatraka.Dlaczego pytasz? Co czujesz?- Urządzenia, silniki, olej - odpowiedział Trask.- Nie jestem pewien.może także strach.Ale wydaje mi się, że to tylko maskuje coś innego.Może wyczuwam kłamstwa.Vavara potrafi się świetnie maskować, a Malinari nie ma sobie równych w telepatii.- Ale nie są niezwyciężeni - powiedział Nekroskop.- Jeśli są na górze, to mają się czego obawiać.Szwart wie, czego się może po mnie spodziewać.Vavara dostała lekcję na Krossos.Jak widać, historia się powtarza.- Ale to jeszcze nie to.To nie jest to wielkie wydarzenie, o którym wam mówiłem.Jest ciemno, ale to inny rodzaj ciemności.Tam było ciemno jak.w grobowcu faraona.- Jake - odezwał się cicho Trask - chodź ze mną.Bez osłony nie chcę wystawiać głowy ponad podłogę.Jake, stawiając ostrożnie stopy na trzeszczących schodach, podszedł bliżej starszego mężczyzny i nacisnął lekko spust, wypuszczając do przodu krótką smugę ognia.- Ostrożnie z tym sprzętem! - ostrzegł go Trask.- Kurz i sproszkowane ziarno mogą narobić bałaganu.W niektórych wypadkach to działa jak metan, wybucha jak bomba! - Następnie wciągnął nosem powietrze, skrzywił się i dodał: - Może właśnie czułem ten zapach: gazy spalinowe z twojego miotacza.Jake stanął stopień wyżej i znalazł się obok Traska.Garvey i Goodly dołączyli do nich.Ponownie laserowe promienie oświetliły mrok, przesuwając się po drewnianych ścianach i podłodze.Tu było jeszcze więcej rozrzuconego ziarna.Kilka myszy wyskoczyło z gniazd uwitych w gnijących workach i pobiegło szukać bezpieczniejszego miejsca do swoich norek.Wszędzie wisiały gęste pajęczyny.- Ian - odezwał się Trask.- Masz coś?- Nic o przyszłości - prekognita pokręcił głową.- Kiedy za bardzo się staram, to mam zazwyczaj taki wynik.Wnętrze wiatraka zwężało się ku górze.Środkowy szyb przebiegający przez sufit i podłogę, którędy kiedyś przebiegał pas transmisyjny, był teraz pusty.Kiedy ruszyli dalej po schodach, Goodly omiótł wnętrze jeszcze raz światłem latarki i.zobaczył ruch kurzu i coś żółtego pomiędzy deskami sufitu.W świetle latarki opadający kurz wyglądał jak złoty pył.- Patrzcie - szepnął.Pozostali członkowie drużyny zobaczyli to, co widział Goodly.- Coś się tam poruszyło - powiedział Garvey.Dobiegające z góry skrzypnięcie podłogi potwierdziło jego przypuszczenia.- To tancerki - rzekł Trask ochrypłym głosem.- Millie mówiła, że spotkamy je pierwsze.Jak mówi powiedzenie, jest to brudna robota.więc zróbmy ją!Nie czekając dalej, ruszył do góry po trzeszczących schodach.Jake był tuż za nim i obaj mężczyźni równocześnie przykucnęli, gdy dotarli na kolejne piętro.Garvey i Goodly stanęli tuż za nimi, omiatając pomieszczenie laserowymi promieniami celowników.Jednak - przynajmniej na razie - nie znaleźli celu.Prekognita zaczął świecić latarką po wszystkich kątach.Zobaczył plątaniny pajęczyn.zwisające z poprzecznych belek.stos śmieci wrogu.kupki zgniłego ziarna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.