[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz należało już tylko czekać na pierwsze efekty.Usiadł koło niej.Gdy zamknęła oczy, zaczął delikatnie głaskać twarz, jakby próbował za pomocą dłoni i palców zapamiętać jej kontury, utrwalić rysunek ust, policzków i czoła.Było to przyjemne i kojące, poddała się jego dotykowi, czekając, aż ustąpi ścisk w skroniach, a serce zacznie normalnie bić.- Kto mnie przywiózł? - zapytała.- Poprosiłem Benjamina, czekał na ciebie pod szpitalem od szóstej.- Dziękuję - powiedziała cicho.- Miałam wczoraj ciężki dzień.- Dało się zauważyć, tylko nie bardzo rozumiem dlaczego? - Byłwyraźnie zdegustowany jej zachowaniem.- Dzwoniłem kilka razy.Mat niemal krzyczał do słuchawki, tak był podniecony wynikami badań.Wygląda na to, że wszystko się udało, a ty wracasz jak z pogrzebu.- Nie wytrzymałam napięcia - odpowiedziała, modląc się w duchu, żeby nie wychwycił fałszu w jej głosie.- Ostatnie dni były dla mnie bardzo trudne.W szpitalu złamały mnie niepewność i strach.Przed każdym badaniem miałam wrażenie, że wszystko, co się wydarzyło, było tylko snem i okaże się, że Kat nadal jest chora.Tak bardzo się bałam.- Mogę to zrozumieć - powiedział spokojnie.- Ale to nie zmienia faktu, że chyba masz poważny problem z lekami.- Nic podobnego - zaprzeczyła gwałtownie, otwierając oczy.Wnętrze pokoju znów zaczęło nabierać barw, atak został w porę zażegnany.- Od czasu do czasu dostaję migreny, tylko wtedy po nie sięgam.Wczoraj była sytuacja nadzwyczajna.- Dobrze wiedzieć.- Nadal był czujny, chyba nie do końca jej uwierzył.- Badałaś się?- Od lat je miewam, lekarze uważają, że mają podłoże emocjonalne, a wyzwalaczem jest stres, czasem przepracowanie.- I oprócz silnych środków przeciwbólowych nie ma innego sposobu, żeby zatrzymać atak?- Jak widziałeś.Nachylił się nad nią i wyszeptał do ucha:- Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką, po uratowaniu moich braci rozwiążę na zawsze twój problem, pomogę ci się uporać z bólem.Nie chciała wiedzieć, jak tego dokona, i wolała nie pytać.Po zakoń-czeniu drugiej części umowy prawdopodobnie pomoże jej uporać się z każdym bólem i wyleczy ze wszystkiego.Na zawsze.Imperatyw w jej mózgu był ważniejszy od zastanawiania się nad mglistą i odległą przyszłością.Natychmiast musiała zadzwonić do szpitala, ale nie powinna tego robić przy nim.Miał ciut za dobry słuch.- Zrobiłbyś mi śniadanie?- Oczywiście - odpowiedział.- Cokolwiek sobie życzysz.I zniknął.Dopiero teraz zerwała się i szybko wybrała numer do Mata.Odpowiedziała jej automatyczna sekretarka.Zdenerwowana zadzwoniła do recepcji oddziału.I usłyszała wiadomość, której się spodziewała.Najgorszą ze wszystkich.- Katherine? - powiedziała zdziwiona pielęgniarka.- Przecież rano, za pani pisemną zgodą, zabrano ją do kliniki w Bostonie.Nie wiedziała pani o tym?- Zapomniałam - odpowiedziała i ciężko usiadła na łóżku.Miała wrażenie, że gdzieś w okolicy żołądka zaległ głaz, który stawał się cięż-szy z każdą upływającą minutą.- Kto z nią pojechał?- Doktor Matthew Brown oraz dwóch przysłanych z kliniki lekarzy.Czy pani się dobrze czuje?- Tak - odpowiedziała sztywno.- Dziękuję za informację.A więc się stało.Kat nie trafi do żadnej kliniki, zostanie wywieziona na koniec świata i ukryta przed nią.Tak jak prosiła.Zagryzła wargi.Z jednej strony rozłąka z Kat była dla niej czymś niewyobrażalnym i potwornym, z drugiej.Jej córka była już bezpieczna, a to, jak teraz ona się czuła, nie miało znaczenia.Tym rozstaniem została ukarana za własną krótkowzroczność i brak wyobraźni.Za zawarcie karygodnej umowy, w której stawką okazało się nie tylko życie bliskich jej ludzi.Zeszła na dół w piżamie.Nie miała siły się ubrać.Doktor Barrow nakładał na talerz pięknie przyrumieniony omlet, ale wiedziała, że nie przełknie ani kęsa.- O której chcesz jechać do szpitala? - zapytał.- Nie dziś.- Patrzyła przed siebie, bo bała się spojrzeć w stronę pokoju Kat.- Mat zabrał ją na dodatkowe badania do Bostonu.- Wiedziałaś o tym? - zdziwił się.- Nawet jeśli mi o tym mówił.- zawiesiła głos.- No tak, nie byłaś w stanie zapamiętać - powiedział z przekąsem.-Zjedz coś, dobrze ci to zrobi.Usiadła na krześle i zanim sięgnęła po talerz, zadzwonił telefon.Odebrała przy nim, żeby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.- Witam.Tego feralnego poranka nie była przygotowana na rozmowę ze swoim doradcą finansowym.Nie miała ochoty omawiać żadnych spraw, które tak naprawdę w ogóle jej nie obchodziły.Przynajmniej nie w tym momencie.- Miło, że pan zadzwonił - powiedziała chłodno - lecz.Przerwał jej bezceremonialnie.- Rachunek za pobyt pani córki w klinice pokrywam osobiście, mój pracodawca nie ma z tym nic wspólnego.Przez chwilę nie rozumiała, o czym w ogóle mówi, dopiero po jakimś czasie zaczął do niej docierać sens poszczególnych słów.- Wszystkie rachunki zostały opłacone i w każdej chwili może pani opuścić Lake Falls.Dom nie jest obciążony hipoteką, uzyskaliśmy całkiem niezłą kwotę z jego wykupu.Zasiliła ona pani podstawowe konto.We wszystkich sprawach dotyczących kosztów pobytu dziecka w szpitalu i pani przeprowadzki proszę się osobiście ze mną kontaktować.Zostały one zorganizowane w taki sposób, aby pani w każdej sekundzie -zaakcentował to dobitnie - mogła dołączyć do córki.- Czyli nie mam już żadnych długów? - Nie o to chciała zapytać, ale musiała odwrócić uwagę Obcego od właściwego tematu rozmowy.- Wszystkie pani zobowiązania zostały uregulowane.Jest pani wolna.- Pan osobiście zajął się tymi sprawami?- Zgodnie z poleceniem.Mam nadzieję, że przynajmniej w tej kwestii panią uspokoiłem.- Dziękuję bardzo - powiedziała i rozłączyła się.Była mu naprawdę wdzięczna za wszystko, co powiedział, i każdą informację, którą zataił.Kamień spadł jej z serca.- Kto to był? - zapytał jak zwykle zbyt dociekliwy wampir.- Doradca finansowy, prosiłam go o pomoc przy załatwieniu spraw, które zawaliłam - odpowiedziała.- Wiesz, kredyty, długi i tym podobne.Bank poszedł mi na rękę i polecił człowieka, który pomógł mi, jak zresztą słyszałeś, uregulować zaległe zobowiązania.- To miłe z ich strony - powiedział zdawkowo.- Miłe? - udała oburzoną.- Wiesz ile ten człowiek bierze za godzinę?Dobre sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.