[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nikt nie mógłby im odebrać radości wspólnoty, bycia razem.W Stornes nieczęsto zdarzały się rozmowy podczas pieczenia.A jeśli już, to tylko w tych krótkich momentach, kiedy Beret zajęta była gdzie indziej i nie mordowała ponurym spojrzeniem każdego słowa.Kiedy z rozmachem otwierała drzwi i wnosiła z sobą lodowaty powiew, w izbie zalegała śmiertelna cisza.- W Stornes nie tak robimy kruche ciasteczka - powiedziała ostro, pochylona nad stołem Mali.Wzięła kawałek ciasta w palce, a potem z dezaprobatą przyjrzała się kilku gotowym już ciasteczkom.- No to w tym roku spróbujesz czegoś nowego - powiedziała Mali spokojnie.Mówiła cicho, ale było jasne, że protestu nie ścierpi.Po epizodzie z solonym mięsem Beret kilkakrotnie próbowała zwracać jej uwagę w obecności służących.Nigdy jej się nie udało zbić synowej z tropu.Mali wyszła już poza to stadium, kiedy bardzo się bała Beret i każde jej słowo przyjmowała z pokorą.Ingeborg i Ane nie podnosiły wzroku, ich palce nerwowo zagniatały ciasto.- Powinnaś najpierw spróbować ciasta, zanim zaczniesz oceniać i krytykować - dodała Mali, wyciągając w stronę teściowej świeżo upieczone ciastko.- Bo może inni też coś potrafią, nie tylko ty.Spojrzenia obu gospodyń się spotkały.Potem Beret odwróciła się i wybiegła z izby bez słowa, nie spróbowawszy ciastka.- Nie będzie cię bardziej kochać za takie zachowanie - powiedziała Ane, zerkając w stronę drzwi.- Właściwie to masz chyba dość problemów w tym dworze, nie musisz sobie szukać nowych.- Ale ja się cieszę, że potrafisz jej odpyskować, kiedy się tak zachowuje - powiedziała Ingeborg zarumieniona nad brytfanną świeżo upieczonych ciastek.- Może w końcu przestanie - dodała z nadzieją.Ane roześmiała się z goryczą.- Bardzo się mylisz, moja Ingeborg.Nikt i nic nie jest w stanie powstrzymać Beret.W każdym razie nie na zawsze.Nie odmieni jej charakteru.A pamięć ma jak słoń, Mali.Nigdy niczego nie daruje.Dlatego tak się o ciebie bałam, kiedy zaczęłaś się stawiać temu trollowi.Bo Beret nigdy nie zapomina.Jeśli któregoś dnia znajdziesz się w kłopotach, to dołoży ci jeszcze bardziej, Mali.Nie spodziewaj się niczego lepszego po Beret Stornes.- Nie musisz się o mnie martwić, Ane - odparła Mali spokojnie.- Zapewniam cię, że przetrwam w tym dworze.Przetrwam i Beret, i.- Umilkła w środku zdania.Mało brakowało, a byłaby powiedziała, że chodzi o Johana.Boże Narodzenie to czas gości.We dworach w całej okolicy urządzano przyjęcia, przyjeżdżali krewni i znajomi nawet z daleka.Mali miała wrażenie, że to jedno wielkie święto, tylko spędzane w różnych miejscach.Na długo przed świętami przygotowała sobie suknię ślubną i suknię, którą nosiła w drugi dzień wesela, nie mogła przecież przynosić wstydu rodzinie ze Stornes, kiedy wraz ze wszystkimi składała wizyty czy też przyjmowała gości w domu.Wszędzie, gdzie się tylko znalazła, okazywano jej szacunek i uprzejmość należną młodej gospodyni ze Stornes.Nie uszło jednak jej uwagi, że kiedy kobiety myślały, iż Mali ich nie widzi, pochylały głowy do siebie i zaczynały szeptać.Przeciągłe spojrzenia badały jej talię.Mijały już cztery miesiące, odkąd ona i Johan się pobrali, a nic nie wskazywało, by nowy dziedzic był w drodze.Mali bez problemów mieściła się w dawnych ubraniach, to było widać.Wciąż była tak samo szczupła w pasie i wciąż chodziła tak samo wyprostowana.- Jeszcze nie udało się Beret zgiąć jej karku - szeptano po kątach.- Ani Johanowi zrobić jej dziecka.Akurat to, że jeszcze nie jest w ciąży, Mali też dziwiło.Nie brakuje przecież starań ze strony Johana, myślała z goryczą.W każdym razie nie brakowało ich na początku.Teraz zdarzało się, że i tydzień mógł minąć, a on jej nawet nie tknął.Nabrał natomiast zwyczaju wypijania wieczorami szklaneczki lub dwóch.Robił to tak, żeby rodzice nie widzieli, wychodził z domu i znikał.Prawdopodobnie chował butelki z bimbrem domowej roboty w oborze lub stodole.Mali nie wiedziała, czy Beret i Sivert zdają sobie sprawę, że Johan pije, zresztą to się specjalnie w oczy nie rzucało.Ona czuła pijacki oddech, kiedy kładł się obok niej w wąskim łóżku, ale niczego nie komentowała.W niektóre wieczory Johan zachowywał się spokojniej niż zwykle.Siedział i gapił się na Mali zaczerwienionymi oczyma.Wtedy wiedziała, co ją czeka, kiedy zostaną sami, i jak mogła odwlekała tę chwilę, chociaż to nie pomagało.W takie wieczory był gwałtowny i brutalny, z jękiem rzucał się na jej ciało.Zastanawiała się niekiedy, czy on w ogóle czerpie z tego jakąś przyjemność.Jeśli, to chyba tylko tę, że to on rządzi, a ona musi się podporządkować.Że nie może go po prostu przepędzić, ale musi robić to, czego on sobie życzy, czy jej się to podoba, czy nie.Już pod sam koniec świątecznego okresu rodzina Stornesów została zaproszona do Gjelstad.Mali szukała jakiegoś pretekstu, żeby się tam wybrać, od chwili kiedy Ingeborg opowiedziała, jakie to plotki krążą na temat Kristine, ale tyle było przez cały czas zajęć z przygotowaniami do świąt, że nawet nie odważyła się wspomnieć o wyjeździe.To jednak kawałek drogi i nie da się odbyć takiej wyprawy w godzinę czy dwie.Zresztą od tamtego dnia, kiedy z Ingeborg i Ane strzygły owce, nie słyszała, czy ludzie nadal gadają, czy nie, o tej ciąży.Więc może to tylko bezpodstawne plotki, myślała z nadzieją, kiedy teraz przygotowywała się do wyjazdu.Odczuwała jednak lęk, że może coś w tych plotkach mimo wszystko było i Kristine znajduje się w tarapatach.A przecież kto jak kto, ale ona na pewno sobie na to nie zasłużyła.Obiad w Gjelstad był wystawny i bardzo długo siedzieli przy stole.Mali zderzyła się z Kristine w sieni, jak tylko przyjechali.Tamta pomagała gościom zdejmować ciężkie okrycia, poza tym wszystkie skórzane narzuty i pledy też należało złożyć w cieple, żeby potem ludzie nie marzli w drodze do domu.Mali chwyciła ręce Kristine i serdecznie je uściskała.- Jak się cieszę, że cię widzę - powiedziała szeptem.- Musimy później znaleźć chwilkę, żeby porozmawiać, co?O mało nie jęknęła, kiedy Kristine na nią spojrzała.Dawna okrągła, roześmiana dziewczyna gdzieś zniknęła.Ta, która odebrała od Mali płaszcz, była chudziutka i poszarzała, niemal obca.Mali poczuła chłód w sercu.Długo zdejmowała ciepłe buty i skarpetki, by zostać z przyjaciółką.- Kristine - powiedziała w końcu wstrząśnięta.- Kristine, co z tobą?Oczy tamtej były niczym studnie pełne czarnej wody, kiedy patrzyła na Mali [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.