[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chodziło o żaden wyższy cel.Wyższych celówzostałem pozbawiony wraz z mocą.Chodziło o mnie samego.Żebym nie musiał patrzeć na ten przebiegły uśmiech i te lodowate oczy.Żebym znów mógł spokojnie spać.* * * – Przyniosłem rejestr.Moje notatki mają pomóc księciu wydać wyrok – powiedziałem strażnikowi przy drzwiach, który bardzo dokładnie przeszukał mnie i moją kasetkę i nie wiedział, co ze mną zrobić.– Ale on po ciebie nie posłał.– Ale mógł.To wszystko jest takie dziwne.Książę nie może spać, a czeka go jeszcze tyle spraw.Najlepiej by było, gdybyś go o to spytał, w końcu jesteś wojownikiem Derzhich.Nie powiesi cię tylko dlatego, że go o to zapytałeś, jak zwykłego niewolnika.Dostaniesz bat albo dwa, nic więcej.Ale jeśli chciał, żebym przyszedł, a ty mnie nie wpuścisz.– Wzruszyłem ramionami.– Tak, to ty powinieneś go spytać.Strażnik zbladł i obejrzał się przez ramię, jakby spodziewał się ujrzeć wzniesiony do ciosu bicz.– Z pewnością nie, niewolniku.Jeśli nie umiesz uważnie słuchać, sam będziesz ponosił tego konsekwencje.– On już był tu wcześniej, kiedy książę potrzebował skryby – powiedział jeden z adiutantów.– A jeśli umrze przez swoją głupotę, kogo to obchodzi? Rzeczywiście.Zapukali do drzwi, otworzyli je i wepchnęli mnie do środka.Było bardzo ciemno.Na oknach zaciągnięto ciężkie draperie, a na stole przy drzwiach stała pojedyncza świeczka.Aleksander leżał wyciągnięty na sofie, jedną ręką zasłaniając oczy, a ja przeklinałem się w duchu.Spał.Ryzykowałem życiem bez powodu.– Kto tam? Szybko ukląkłem, pochyliłem głowę i odetchnąłem głęboko.– Seyonne, wasza wysokość.Odsunął rękę.Jego oczy w mroku wyglądały niczym ciemne otwory.– Masz szczególną ochotę zginąć tego dnia, Ezzarianinie? Nie posyłałem po ciebie.– Nie, panie.Przyszedłem, by oddać wam sen.Poderwał się gwałtownie.– Czyżby cały świat oszalał, a nie tylko ja? Za taką bezczelność każę cię wybatożyć i zostawić wilkom na pożarcie.Nie wątpiłem, że mógłby to zrobić, choć miałem nadzieję, że wyczerpanie nieco spowolni jego reakcje.Zacząłem mówić bardzo szybko:– Zanim to zrobicie, panie, powiem wam tylko jedno, a wy możecie zrobić ze mną, cokolwiek zechcecie.Oczywiście, i tak możecie zrobić ze mną, co zechcecie, ale.Przerwałem i przekląłem swój bełkot, po czym zacząłem od nowa.– W jakimś momencie tuż przed atakiem bezsenności mieliście, panie, gościa w tej komnacie.Przypuszczam, że gość ten przyniósł wam dar.Coś z mosiądzu, brązu lub porcelany.Umieścił to w waszej dłoni.Wkrótce potem z jakiegoś powodu musiał zapalić świecę albo wyciągnąć z kominka płonącą gałązkę.Mogliście zauważyć lub nie, że rysuje w powietrzu ognisty wzór.Mogło to wyglądać tak, jakby po prostu gestykulował i zapomniał, że trzyma ją w dłoni.Czy mam wam powiedzieć, kim był ten gość, panie? I czy mam wam powiedzieć, jakie słowo wypowiedział, gdy dotknął ognia? Książę siedział bez ruchu.– Mam wielu gości i przyjmuję wiele darów.Jeśli ten bełkot ma jakieś znaczenie, lepiej przejdź do rzeczy, póki jeszcze posiadasz język.Ulżyło mi.Gdybym nie zgadł, w najlepszym wypadku byłbym już w drodze na pręgierz.– Jeśli odkryję ten dar.ten przedmiot.panie, czy wysłuchacie, co mogę wam o nim opowiedzieć? – Nie zawieram umów z niewolnikami.– To nie jest umowa.Oczywiście, że nie.Błagam tylko o wysłuchanie i wierzę, że mój czyn doda wagi moim słowom.– Pokaż mi.Ukłoniłem się, po czym wstałem i wziąłem świecę do ręki.Po krótkim przygotowaniu – oczyszczenie umysłu i zmiana koncentracji, które pozwolą mi widzieć i słyszeć głębszymi zmysłami – zacząłem chodzić wokół dużej, cichej komnaty.Oświetlałem świecą każdą powierzchnię, każdy kawałek szkła i metalu, sprawdzałem każdą butelkę, każdą ozdobę, malowane talerze z pozostałościami wczesnego śniadania, dzwonki, pierścienie, skrzyneczkę z kamieniami i kołkami do ulyatu, rozrzucone klejnoty, pas z mieczem rzucony na ziemię, klamrę przy futrze leżącym obok, szpicrutę i rękawice leżące na stole.Moje zwyczajne zmysły były świadome, że ktoś do mnie mówi, ale nie słuchałem głosów, więc nie słyszałem, co mi powiedział.Umiejętności, które wykorzystywałem, nie były czarami.Moja moc została unicestwiona, metodycznie i celowo zniszczona w pierwszych dniach uwięzienia.Ale od piątego roku życia byłem szkolony, by widzieć i słyszeć, wąchać i smakować z czułością znacznie przekraczającą zwykłe zmysły, by odkrywać nieregularności w materii świata wywołane przez czary.Nie można było przez cały czas żyć tak wyczulonym – zalew doznań byłby wyczerpujący.Przypominałoby to mieszkanie we wnętrzu bębna lub topienie się w palecie malarza.I dlatego nauczyłem się przechodzić między zwykłymi a niezwykłymi zmysłami, wzywając moje niezwykłe umiejętnościjedynie w chwilach potrzeby.Tam.Cóż to? Podszedłem do niedużego biurka przy oknie, a w mojej głowie zabrzmiała cicha, skręcająca wnętrzności muzyka.Bliżej.Uniosłem wysoko świecę i łagodne światło odbiło się od wypolerowanego blatu.Gdzie to było? Muzyka stała się głośniejsza, ostry, wywołujący ból zębów dysonans, gdzie każda kolejna nuta sprawiała ból uszom i duszy.Szybko.nim cię ogłuszy.Muzyka demonów wyżera umysł.Otworzyłem szufladę i znalazłem to, ciężką mosiężną pieczęć z rękojeścią z kości słoniowej, z tym samym lwem i sokołem, które pozostawiał sygnet Aleksandra wciśnięty w wosk.Pieczęć była większa niż sygnet, przeznaczona do pieczętowania oficjalnych dokumentów cesarstwa.Oznaka nadchodzącej dorosłości, kiedy stanie się głosem ojca, a nie tylko jego synem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie istnieje coś takiego jak doskonałość. Świat nie jest doskonały. I właśnie dlatego jest piękny.